wtorek, 17 października 2017

Nikt nie boi się śmierci, każdy natomiast boi się, że nic po nim nie zostanie.

Nikt nie boi się śmierci, każdy natomiast boi się, że nic po nim nie zostanie.
Godność: Jego imię brzmi Azazel natomiast nazwisko Thomson.
Pseudonimy: Wołają na niego różnie, jednak najpowszechniejszym jest Shi, oraz jego drugie imię brzmiące Nagisa.
Wiek: 17 lat
Kontakt: Akuma[HW] wikusia1331@gmail.com

Rasa.
Shanboru - bardzo rzadka i mało znana rasa, częściej nazywana Symbolami, niż ich prawdziwą rasą. Nie wiadomo do końca jak powstają, jednak najczęściej rodzą się ze zwyczajnych ludzi. Symbolizują oni jedną rzecz i potrzebują jej obecności do funkcjonowania, poza normalnymi rzeczami, których potrzebują ludzie. Tak więc Shanboru światła żyje w oświetlonych miejscach, Shanboru ognia tam gdzie jest ogień itd, itp. Azazel jest Shanboru Śmierci.

Rodzina.
Richard Thomson - jest to żyjący ojciec Azazela i Laight'a, który jest 100%-owym człowiekiem. Pracuje jako grabarz na starym cmentarzu, przy którym ma swój dom. Jest to domek jednorodzinny, niepierwszej świeżości, jednak daje rade pomieścić ojca i dwóch synów.
Katnis Thomson - zmarła matka obu braci, żyła z nimi póki nie skończyli oni 13-stu lat. Zmarła na raka serca, jednak rodzina pogodziła się z tym faktem. Leży na cmentarzu przy płocie sąsiadującym z ich domem.
Laight Thomson - nazywany niekiedy Ayako. Jet to brat bliźniak Azazel'a, jednak różni ich klor włosów. Laight ma je czarne. Jest on tej samej rasy co brat, jednak przedstawia on życie, przez co zajmuje się ich prywatnym ogrodem. Jest też o wiele bardziej towarzyski od swojego brata. Jest on Shanboru Życia.

"Śmierć jest tam, gdzie powoli kończy się życie."
Charakter.
Dla leniwych można go opasać jednym zdaniem. Tajemniczy chłopak, zamknięty w sobie, który mało kogo do siebie dopuszcza, a jeszcze mniejszej ilości osób ufa. Przypadkowej osobie, która do niego zagada na dłużej powinno to wystarczyć. Jednak Azazel składa się z wielu małych odłamków, które tworzą niespójną całość. Podczas rozmowy z nowo poznaną osobą jest cichy i małomówny, stara się mówić zwięźle i na temat, aby dana osoba poszła sobie od niego jak najszybciej. Stara się zniechęcać od siebie wszystkich, aby nie poznali prawdy kim jest i co oznacza. Woli nikogo do siebie nie dopuścić, aby potem nie posiadać blizn jak ktoś go porzuci. Można powiedzieć, że chłopak posiada wiele masek, które ściąga wraz z długością znania się z daną osobą. Im bardziej komuś ufa, tym więcej prawdziwego siebie jest mu w stanie pokazać. Jest to jednak trudne zadanie, które wymaga cierpliwości oraz nienaturalnego spokoju. W środku jest to przyjacielski, wrażliwy oraz samotny chłopak, który potrzebuje prawdziwego przyjaciela. Tak naprawdę Az potrzebuje kogoś do kogo może się przytulić oraz wyżalić. Im mniej masek ma na sobie tym bardziej jest słaby. Nie takie proste jest patrzeć na śmierć, 'żywić" się nią i być przy tym silnym psychicznie.

Aparycja.
Na pierwszy rzut oka widać, że chłopak jest niski, mierzy on zaledwie 164cm , zresztą podobnie jak jego brat, i bez problemu z tym żyje. Nie przeszkadza jak przezywają go kurduplem, spływa to po nim jak po kaczce. Ubiera się zazwyczaj na czarno, z dodatkami bieli, w dodatku bardzo często ma on na sobie materiałowe białe rękawiczki, których używa się do przenoszenia trumien. Tak naprawdę cały jego ubiór wygląda jak wyciągnięty z pogrzebowego marszu kiedy przenoszona jest trumna. Jedyną wyróżniająca się rzeczą w jego ubiorze jest niebieski krawat. Jego włosy są praktycznie białe, a cera bardzo jasna, przez co wygląda jak albinos. Jedynie jego oczu nie pasują do albinizmu ponieważ posiadają one zielony kolor. W jego oczach miesza się smutek wraz z tajemniczością, a z jego mimiki trudno jest cokolwiek wywnioskować, co potęguje jego tajemniczość. Rzadko kiedy się uśmiecha, najczęściej robi to za sprawą swojego brata.

Zainteresowania.

  • Najłatwiej znaleźć go na cmentarzu, jest on przepełniony śmiercią, a więc tym co potrzebuje do życia. W dodatku lubi tam siedzieć ponieważ jest tam cicho i spokojnie. Pomimo tego, że jego psychika tego nie wytrzymuje interesuje go śmierć.
  • Uwielbia czytać książki z rodziny fantastyki, horrorów oraz kryminalistyki. Czyta praktycznie cały czas, pomijając momenty jedzenia, nauki czy innych obowiązków w domu. 
  • Jeździ konno, uznał że jest to idealny sport dla niego, ponieważ jedyna osoba z którą musi współpracować to koń.
  • Uwielbia wszystkie zwierzęta i czuje się przy nich o wiele pewniej niż przy ludziach. 


Dodatkowe informacje.

  • Posiada on, kruka imieniem Shi, który nigdy go nie opuszcza. Zawsze siedzi na ramieniu Azazela, albo fruwa w okolicy, mając go na oku. Jest wielkim zazdrośnikiem, a w dodatku bywa agresywny. Na pewno nie należy do przyjacielskim zwierząt, więc lepiej go nie dotykać.
  • Posiada on tylko dwie moce, potrafi on rozmawiać z krukami, oraz widzi duchy. A dokładniej dusze, które opuszczają powoli ciała żywych istot, oraz te które pozostały na ziemi, ponieważ mają niedokończone sprawy. Często takim duszą pomaga przedostać się na drugi brzeg.
  • Uczęszcza do liceum, na profilu biologiczno-chemicznym. Marzy o tym, aby pracować w prosektorium.
  • Na cmentarzu, obok którego ma dom, mieszka pegaz imieniem Apokalipsa. Potrafi on chować skrzydła i jest nieżywym stworzeniem, co widać w odbiciu wody. Pozwala wsiadać na siebie jedynie Azazelowi i tylko jemu ufa.
  • Jest on cukrzykiem, przez co nie słodzi ani kawy, ani herbaty. 



poniedziałek, 2 października 2017

Oświeżony formularz Koneko Toujou

"Chowance  są najbardziej taktownymi i uważnymi towarzyszami, jakich można sobie życzyć."
 Koneko Toujou

 Neko-chan / Neko/ Infernal Lion/Sleepy Ash

  •  Servamp 
  • Patron grzechu głównego:Lenistwo
  • Zmiennokształtny chowaniec
KICIA 100 <-- kontakt na howrse.pl

 Młodziutka  Osoba |Delikatna| Niziutka|  Potężna | Leka jak piórko|Bardzo zauroczona w swej właścicielce|Przetrwała III wojnę światową oraz apokalipsę świata|Jej biologiczna rodzina zmarła na  wojnie|Została przygarnięta przez Sakure Chizuya z którą zawarła pakt krwi 

 
''Podczas walki z potworami pilnuj, abyś sam się nim nie stał.''
  *(Aparycja:)*
  Dziewczyna jest średniego wzrostu, nie jest nie wiadomo jak niska, ale wysoką też nie można jej nazwać. Posiada szczupłą, ładną sylwetkę i jasną cerę, można powiedzieć że porcelanową. Jej twarz jest szczupła i równie blada. Posiada intensywnie czerwono-niebieskiego oczy, przez które przechodzi złota obręcz, dookoła jej źrenicy, które  przyozdabiają je grube wachlarze rzęs, a jej usta są kolorze brzoskwiniowym. Ma mały nos oraz zadbane grube i  lekko pofalowane, w kolorze  białym sięgające jej do pasa włosy, które zazwyczaj ma rozpuszczone lub spięte.Najczęściej ubiera się w coś luźnego, ale ładnego. Dba o swój wygląd. Koneko uwielbia nosić białe sukienki. Sama nie wie dlaczego, po prostu mają w sobie coś, co niezwykle zainteresowało dziewczynkę. Trzeba też wspomnieć, że zawsze nosi czerwoną obrożę z dzwoneczkiem, podarowaną przez jej właścicielkę   na szyj i że jak pozytywne emocji opanują ją wyskakują jej białe śliczne, słodkie kocie uszka i ogonek  oraz że potrafi zamieniać się w białego uroczego kotka i wielką, ogromną, ognistą bestię.
*(Głos): *
" Kot to tygrys, czasem niebezpieczny a czasem milutki''

*(Chatakter)  * 

Najbardziej leniwy Servamp , jakiego wychował ten świat i nie bez powodu posiada taki, a nie inny tytuł. Ta osóbka najczęściej by tylko spał i leniuchowała, ale zacznijmy od tego, że Kaoneko jest spokojną ,ciekawską i cichą dziewczyną. Nie jest przyzwyczajona do zbyt wielkiego hałasu i tłoku. Nie wtrąca się w sprawy innych i raczej siedzi na uboczu. Jedną z jej zalet jest to że potrafi słuchać i wychodzi jej to nawet bardzo dobrze.  Nie lubi, kiedy ktoś się smuci.  Jest w dziewięćdziesięciu procentach optymistką. Na wszystko znajdzie radę. Nie jest księżniczkowata i nie lubi takich ludzi. Zawsze stara się pomagać. Dziewczyna jest uczciwa, prawdomówna i delikatna. Ale jak trzeba to potrafi być naprawdę szorstka i niemiła. Koneko często siedzi w trudno dostępnych miejscach i nie da się jej tak łatwo znaleźć. Cicha i oszczędna w słowach. Zawsze mówi to co myśli i niczego nie kryje.Nałogowo słucha muzyki i większość swojego czasu spędza w łóżku,lub na słoneczku. Nie ocenia ludzi po wyglądzie i zawsze stara się poznać daną osobę... Otwiera się przed ludźmi którym naprawdę ufa. Kaneko  jest bezinteresowna i  przekłada szczęście innych ponad swoje. Zazwyczaj ukrywa swoje uczucia pod fałszywym uśmiechem i nie chce aby ktokolwiek dowiedział się iż cierpi. Nie potrafi kłamać, poczucie winy pochłonęło by ją od środka. 

"Nie można czegoś zyskać, niczego nie tracąc."

*(Historia)*
 Urodziła się w kochającej rodzinie w jednym z większych miast Stanów Zjednoczonych. Dorastała w miłości oraz dostatku. Wszystko zmieniło się w momencie gdy rozpętała się  III Wojna Światowa powodująca całkowity rozłam w jej życiu. Matka, ojciec oraz dwie siostry zginęły podczas bombardowania. Sama uszła z życiem jedynie z połamanymi czterema żebrami, prawie rozerwaną ręką oraz pęknięciem w miednicy - teoretycznie powinna nie żyć. Szczęście w nieszczęściu zaopiekowała się nią pewien kobieta, która okazała się być wiedźmą, która po udzieleniu pomocy odeszła, jednak bardzo dziewczynkę polubiła, wiec  chcąc ją uratować od tej apokalipsy zamieniła ją przez przeklęcie w istotę, która miała przeżyć tą masakrę na ziemi. Parę miesięcy żyli przeklęta dziewczynka w kota była w stanie w ciągłym biegu, uciekać  przed niebezpieczeństwem  i dzięki temu przeżyła kryzys ziemi, dzięki opanowaniu swojego nowego wcielenia, które wiele razy jej pomagało ocalić od zagrożenia .
''Co skraca mi czas? - Działanie i Pasja  Co wydłuża go niemiłosiernie? - Bezczynność i Lenistwo ! ''

*(Zainteresowania/Hobby)*

 Leniuchować na łóżeczku/ Grzać się przy słoneczku/ Spanie/ Czytać najróżniejsze książki/ Oglądać telewizji/ Odkrywanie nowych miejsc lub rzeczy / Spacerowanie/ Spineczkę/ Polowania/  Gotowanie/ Taniec/ Śpiewanie/  Walkę/ Zabawę/ A najbardziej kocha spędzać z swą właścicielką czas <3

*(Moce)* 
  Transformacja w kota i olbrzymią bestię, a reszta to tajemnica...
(Stworek jej głównego grzechu mocy, który jest wewnątrz jej i tylko jej się ukazuje )

 *(Dodatkowe zdjęcia)* /2 / 3




Od Koneko C.D Sakury

Ostatnie słowa zamaskowanych porywaczy rozpoczęły wielkie  piekło i męczarnie, ponieważ po ich ostatnich kilku słowach  zaczęli  mnie rozbierać z ubrań, dobierać się do mnie, okaleczać niemiłosiernie oraz  mnie gwałcąc   mocno, szybko i boleśnie ! 
 
 W tym czasie, gdy  odczuwałam makabryczne katusze, Max  dotarł na podwórko szkolne  i odnalazł  oraz zatrzymał przed drzwiami do szkoły Sakure, która wychodziła ze szkoły.
~~  
- [Max] -  Przepraszam, pani Sakura, opiekun Kaneko ?
- Tak, o co chodzi ? – Zapytała spojrzawszy na blondyna
- [Max] -  Kaneko ma kłopoty! Została porwana!
- A jednak miałam racje! Jakie kłopoty? Kim jesteś i skąd to wiesz ?
 -[Max] -  Jestem kolegą Kaneko z szkoły i wiem to bo… To jest…Poniekąd…No…Moja…Wina… - Powiedział to z wyrzutami oraz strachem w głosie, ponieważ bał się że opiekun Kaneko się na niego w*urwi i to będzie koniec, lecz wtedy strasznie się zaskoczył, bo zamiast o chrzanu usłyszał od nie:
- Rozumiem...Każdy popełnia błędy.Ne martw się wyciągniemy Neko raz dwa, lecz powiedz mi kto ją porwał i gdzie ona teraz jest. 
 -[Max]- Porwali ją jacyś trzech umięśnionych przebranych w cosplay z creepypasty kolesie, którzy wzięli  ją nieprzytomną po uderzeniu ją mocno w głowę kamieniem do pobliskiego opuszczonego domku w strasznym leśnym parku.Zaprowadzę panią tam! Proszę za mną. - Powiedział
~~
Właśnie  wtedy oboje ruszyli biegiem w stronę miejsca w którym się znajdowałam. 
 W tym czasie, ja w okrutnych katuszach, gwałcie i bólu traciłam ostatnie siły życiowe tracąc wtedy przytomność, którą po chwili straciłam, gdy porywacze skoczyli się mną bawić i we mnie się spuścili odsuwając się wtedy ode mnie. Byłam wtedy pół naga, poszarpana, zakrwawiona, ranna i brudna. Nieprzytomna we śnie płakałam, krzesząc o pomoc   i wtedy nagle  usłyszałam ukochańszy głos  swej właścicielki wołający mnie, wtedy otworzyłam oczy  odzyskując utraconą przytomność i właśnie wtedy zobaczyłam Sakuro-chan uśmiechającą się do mnie.  Ten widok uszczęśliwił mnie ogromnie że z tego szczęścia zaczęłam sobie wmawiać że to co mnie wcześniej spotkało było tylko złym koszmarem od którego się obudziłam,  jednak to było tylko gdybanie małej dziewczynki uciekającej od tego co ją spotkało  złego do chwilowego szczęścia, które na moment poczuła, ponieważ to szczęście pochwali znikło, gdy  nagle  w ciemnym pokoju ujrzała za swoją włościanką ICH, którzy porwali  oraz  zranili mnie i teraz moją Sakuro-chan chcieli zranić z zaskoczenia ! Uświadomiłam sobie wtedy ze to wszystko było tylko pułapką na nią, a ja byłam tylko wykorzystaną przynętą, którą po wykorzystaniu przygotowali czyli ubrali w  nowe ciuszki zakrywające moje wszystkie rany  na zasadzkę żeby Sakuro-chan się nie spostrzegła że coś nie gra , jednak nie byli wtedy przygotowani na to co nadeszło, a było to tak oczywiste że nadejdzie ratunek od jej chowańca, który nawet ranny ją uratuje, bo taki miał obowiązek i tak  się stało !  To trwało dwie  sekundy, gdy ich zabiłam i połowę budynku zrujnowałam, gdy  do moich ust dotarła krew mojej pani, która obudziła we mnie moc oraz bestię którą się po uwolnieniu z uwięź  zamieniłam prowadząc wtedy chaos ! 
Nie panowałam na tym! Ta moc była zbyt potężna i bezlitosna!Dlatego straciłam nad nią kontrole i  jako bestia  niszczyłam wszystko do okolą siebie oraz mordowałam. Naszczacie moja droga Sakuro-chan wielkim trudem powstrzymała mnie i uspokoiła moją wewnętrzną bestię na tyle żebym powróciła do ludzkiej postać. Powracając do ludzkiej postać zauważyłam masakryczne szkody które wyrządziłam, jako bestia  oraz wyleczone magicznie moje zewnętrzne rany, które znikły bez śladu, jednak nadal czułam ból z powodu wewnętrznych ran i osłabienie przez utratę sił, wiec upadłam na kolana, wtedy podbiegła do mnie Sakuro-chan przytulając mnie mocno, właśnie wtedy z cienia oraz z ukrycia  wyszedł do nas tak zwany ''operato'', tak nazywali go pozostali ludzie, którzy po mym wyrządzonym jako bestia bezlitosnym chaosie, przeżyli.  Moja właścicielka na niego spojrzała, wtedy jej uśmiech na twarzy znikł i wtedy puściła mnie z uścisku, pogłaskała po główce oraz poprosiła mnie żeby tu taj poczekała, ponieważ musi się zająć ową osobą która ukazała nam się z cienia. Oczywiście wtedy kiwnęłam delikatnie główką i wymotałam zgadzając się, ona wtedy odeszła zmieniając swój wygląd i zaczęła walczyć, a ja uważnie się   przyglądała temu. 
Zaskoczona w bólu i zmęczeniu widząc pierwszy raz swoją właścicielkę w takiej bojowej postać, nie mogłam oderwać od jej walki wzroku, przez to nie zauważyłam nowych posiłków, koleinach  dziwnie ubranego ludzi oraz osobnika który od tyłu mnie zakatował i mógł zabić mieczem , jednak w ostatniej chwili podbiegła do mnie właścicielka, która ochroniła mnie własnym ciałem od ciosu miecza, który   przebił ją na wylot. Zaczęła krwawić, a ja patrzyłam na to  przerażającym szoku, po czym zaczęłam krzyczeć i płakać wpadałam  w histerie, nawet zakryłam oczy krzycząc w myślach ' Sakura nie! Tylko nie ty! To był wielki cios, dla mnie!  Osobę którą bardzo kochałam, nie potrafiłam koleiny raz obronić, przez to została rana. Skauro-chan widząc że to strasznie mnie zabolało szybko uporała się z problemem używając ostatniego ataku pokonała wszystkich , a zwłaszcza 'operatora, którego przebiła swym mieczem, gdy tak się stało schowała swój miecz i podeszła do mnie, przytuliła koleiny raz uspakajając mnie słodkimi słówkami, po czym podniosła mnie i wzięła  na ręce. Właśnie wtedy do pomieszczenia wszedł Max .
~~~
-[Max] - Pani Sakuro,  odnalazłem zasięg i dodzwoniłem się na policję jak pani chciała będą tu za 30 minut. Boże co tu się stało! - Powiedział patrząc na pobojowisko, po czym spojrzał na nas - Kaneko! Co ci oni zrobili! Co z nią ?! - Podbiegł do nas Max, który od tego czasu szukał zasięgu na zewnątrz żeby dodzwonić się na policję.
- Nic jej poważnego nie jest, po prostu jest wyczerpana, dlatego wracam z nią do domu i radziła bym ci to samo zrobić, bo jak policja tu przybędzie nie będzie za milutko  - Odparła Sakuro-chan, omijając go i odchodząc zaczęła śpiewać usypiając mnie.
~~~~
Zasypiając na jej rękach otulona jej śpiewem mogłam naroście odetchnąć od złego i śnić o przyjemnych rzeczach, jednak ten sen był dziwnie realny, ponieważ we śnie goniłam coś dziwnego przypominającego pluszowego kotka, który się śmiał i gdy już miałam go złapać obudziłam się ze snu w monecie, gdy Sakuro wyszeptała moje imię, ja wtedy spojrzała na nią, po czym na jej ranę i zaczęłam przepraszać we łzach w oczach, ona wtedy pogłaskała mnie, wytarła mi łzy i także mnie zaczęła przepraszać, a będąc prawie przed samym domem,odstawiła mnie na ziemie, abym samodzielnie poszła na swoich nogach, wtedy dopiero zorientowałam się że już jesteśmy przy nim, uśmiechnęłam się, złapałam za rękę Sakuro-chan i razem z nią weszłam do domu. Będąc już w środku,  z wielką delikatnością oraz z troską zajęłam się moją właścicielką oparzając  jej rany.  Po zakończeniu opatrywaniu jej  ran usiadłam na kanapie blisko Sakuro-chan, która zdawała się być strasznie smutna, nagle odezwała się do mnie  zaczynając mnie koleiny raz przepraszać za to co mnie dziś spotkało. Widać było że winni się za to wszystko, nie chciałam żeby się winiła dlatego z szczerą troską powiedziałam spojżawszy na nią : 
~~
  ~ Winna także jest moja, powinnam uważać na siebie, wiec nie musisz przepraszać. Wszystko jest porządku! Jesteś moją ukochaną panią i nic to nie zmień, wiec nie jestem na ciebie zł....  - Dokańczając swoje zdanie chciałam ją przytulić , jednak właśnie wtedy poczułam przeklęty, nie do wytrzymania i nie do opisania ból  podbrzusza, że upadłam na ziemie łapiąc się za brzuch skulona cała 
- Neko!  - Krzyknęła moja właściciela cała przerażona - Co się dzieje ?! - Kucnęła nagle do mnie dotykając mnie - Jesteś cała rozpalona! Masz wysoką goryczkę! Spokojnie Neko-chan już cię pomogę !  - Powiedziała we łzach.
~~~~~
Właśnie wtedy ja straciłam przytomność  i trafiłam do krainy snów, która tym razem była naprawdę do poprzednich mych snów dziwna, ponieważ, we śnie trafiłam do miejsca moich  marzeń że zaskoczona tym zjawiskiem rozglądałam się do o koła.
 Nagle rozglądając się rozległ się śmiech, lekko zlękłam się szukając skąd dobiega dźwięk, aż nagle poczułam coś za plecami , wtedy szybko się obróciłam za siebie i ujrzałam przede mną stojącego dziwnego pluszowego kotka, które wcześniejszego snu goniłam.
 Spojrzeliśmy w ciszy na siebie, a gdy stawała się ta cisza troszeczkę krępująca, odezwałam się ją przerywając ...
~~~~
~Yyyy... - Nie wiedziałam co powiedzieć 
- Naroście się spotykamy Neko-chan! - Odezwał się
 ~ Umiesz mówić ! - Powiedziałam zaskoczona - ''Naroście się spotykamy Neko-chan'', o co ci chodzi to tylko sen ? - Odparłam 
- Sen?..Hahaha...To nie jest sen...
~ To co ? Gdzie jesteśmy i kim jesteś, jak nie moją wyobraźnią
 - Jesteśmy wewnątrz siebie, a ja jestem twoją niedawno obudzoną mocą  
~ Jestem wewnątrz siebie! - Powiedziałam zaskoczona rozglądając się ponownie do okoła - Nie wiedziałam że tu taj jest tak ładnie i przytulnie - Zaśmiałam się-  Chwale! Powiedziałeś przed chwilą ze jesteś moją mocą!Dlaczego, wiec mi nie pomogłeś drugi raz  uratować mojej ukochanej Sakuro-chan! - Złapałam go i potrząsałam, aż nagle z moich rąk znikł - Hę ? - spojżałam na swoje puste ręce 
- Przepraszam, ale to nie moja wina dopiero z długiego snu zostałem obudzony, w nowej osobie, która i tak używała mnie żeby ochronić się od śmierć, wiec proszę się nie dziwić że osłabiony byłem, lecz to się już nie poużywa obiecuje  - Odparł ukazując mi się na ramieniu 
~ Oh...Trzymam cię za słowo, jednak powiedz czemu uważasz że się to nie poużywa, przecież nic nie wiadomo co przyniesie los - Rzekłam sensownie 
 - To proste, od momentu wypicia krwi Pani zapieczętowałaś kontrakt, wtedy  twój łańcuch łączący cię z panem stał się silniejszy  to sprawiło że stałaś się jeszcze  silna, ponieważ obudziłem się ja  czyli twoja  grzeszna moc, bardzo potężną, która zawsze już z tobą będzie i cię nie zawiedzie  -Wyjaśnił 
 - Tylko pamiętaj jestem tylko aktywny siłowo dzięki krwi naszej pani - do dał po chwili  - Po za tym może to uczcimy!? Poznaliśmy się wreszcie!  Twoje życie teraz  się zmieni !I wiesz co!
Wiem jak to uczcić twoją nową  transformacją wyglądu - Uśmiechnął się i znikł  z mego ramienia ukazując się znów tylko na ziemi - Gotowe! 
~ Hę ? - Zaskoczyłam się nie czując  żadnej zmiany
 -Hi..Neko.Jeszcze się spotkamy, ukaże ci się jeszcze kiedyś,ale teraz się żegnamy Pa - Dodał ponownie, i odchodził 
~ Hę?...Poczekaj... - Chciałam go dogonić i złapać lecz wtedy mój świat się rozpadał oraz mój grunt pod nogami rozsypał się i wpadłam w ciemność.
Właśnie wtedy obudziłam się już w świecie realnym na mięciutkim łóżeczku z zimnym okładem na czole, a obok mnie  przytulającą mnie śpiącą Sakuro-chan, która miała na policzkach swoje łzy. Widząc to wyciągnęłam z kołderki swoją rękę i delikatnie nią wytarłem jej łzy, właśnie wtedy moja właścicielka obudziła się i otworzyła oczy. 

 

(Sakuro-chan)

sobota, 30 września 2017

Od Sakury CD Koneko

Godzinę przed zakończeniem lekcji usłyszałam od Camy, że Neko skończyła już lekcje, ale miała zamiar na mnie poczekać. Skoro tak powiedziała to nie miałam się czym martwić. Po zakończeniu lekcji wyszłam ze szkoły z nadzieją, że tuż obok bramy zobaczę swoją małą dziewczynkę. Ale tak nie było! Coś mi mówiło, że wpadła w kłopoty i nie myliłam się, naprawdę wpadła w kłopoty, a dowiedziałam się o tym od kolegi Neko, który podbiegł do mnie, prosząc mnie o pomoc  w uratowaniu Neko, wszystko wyjaśniając oraz zaprowadzając mnie do miejsca w którym była uprowadzona. Idąc za nim  dotarłam do jakiegoś miejsca. Będąc w środku zobaczyłam małą Neko, która była przywiązana. Wiedziałam, że to przeze mnie wpadła w te tarapaty. Zapach osób które przebywały w tym miejscu był mi bardzo znany. Postawiłam kilka kroków do przodu będąc bardzo blisko mojej małej dziewczynki to było jednym z najgorszych moich poczynań. Zostałam obezwładniona przez łańcuchy i to nie byle jakie. Nie dość, że zatrzymywały moje moce to w dodatku miały kolce co raniło przez to moje ręce. Jednak nie mogłam od tak się dać poddać. Widząc znajomą twarz kogoś z mojego towarzystwa wiedziałam, że muszę coś zrobić. Wyrwałam się z łańcuchów robiąc przy tym sobie okropne rany, ale przecież to nic dla mnie. Moje ciało potrafiło się samo zregenerować jak tego tylko chciałam. Podeszłam do Neko. 
- Neko czy nic ci nie jest? - spojrzałam na nią. Uniosła swoją dłoń i przejechałam po jej policzku. Ona otworzyła oczy. Jednak tutaj popełniłam błąd. Wreszcie ona jest servamp'em a one na widok krwi zamieniają się w coś co każdy by nazwał "bestia". Tak też było z Neko. Wpadła w szał, a ludzie którzy zagrażali jej życiu już nie żyli. Szalała i nawet nie mogłam do niej podejść. Próbowałam, ale ona jakby mnie nie poznawałam. 
- Neko to ja Sakura - powiedziałam, a ona stanęła i przyjrzałam się mi. Podeszłam do niej  powolnym krokiem z delikatnym uśmiechem na twarzy. Spokojnymi krokami podchodziłam do niej coraz to bliżej po czym mocno ją przytuliłam.
- Już dobrze Neko. Nic się już nam nie stanie - wyszeptałam. 
Ona już spokojna powróciła do swojej normalnej formy. Pogłaskałam ja po główce.
 
 - Neko poczekaj tutaj na mnie. Ja zajmę się pewna osobą - nie miała prawie sił, ale była przytomna. Oparłam ja o ścianę. 
- Yhym... - wymruczała, a ja się lekko uśmiechnęłam do niej.
- To czas rozstrzygnąć to pomiędzy sobą - powiedziałam. 
Mój mistrz wyciągnął swój miecz z pochwy. Zrobiłam to samo ze swoim, Murasame. Moją krew zaczęła spływać po ostrzu, błyszczący czerwony strumień krwi zaczął spływać przy końcu że samego czubka skropiło się kilka kropel. Mój wygląd już nie był taki sam jak przedtem, wyglądałam inaczej.

- Czyli każdy zobaczy nasz pojedynek? - spojrzałam się, a on pewny siebie przytakną i ruszył do boju. 
Mistrz był silniejszy ode mnie, ale on nie poznał jeszcze mojej siły gniewu. Mój Murasame był gotów, w przeciągu sekundy moje ostrze zetknęło się z ostrzem moje przeciwnika. Byłam zła i to bardzo. Gdyby nie to, że skrzywdził moją Neko nie doszło do tego. Nie walczyłam na poważnie. Walczyłam tak jak zawsze, a on był już zmęczony. Moje oczy zmieniły kolor dając mi znak, że inni przeciwnicy się zbliżają. Jednak nie miał zamiaru grać czysto - pomyślałam sobie po cichu, odetchnęłam po czym potraktowałam ich wszystkich poważnie, aż za poważnie. Neko zabiła większości z nich, ale pozostało jeszcze kilkoro. Spojrzałam się w jej kierunku. Tam zobaczyłam jak ktoś mierzy w nią mieczem. Ochroniłam ja. Ostrze przebiła mnie na wylot.

- Sakura nie! Tylko nie ty! - widziałam jak zaczyna płakać i się denerwować.
- Spokojnie wszystko będzie w porządku - uśmiechnęłam się. - Teraz przyglądaj się uważnie i jak coś ci będzie zagrażać to daj mi znać. Obronie ciebie chociażby za cenę swoje żyła - uśmiechnęłam się. Widać było, że po przemianie straciła dużo energii.
Musiałam się szybko że wszystkim rozprawić. Jakby nie było Murasame wciąż pożądał mojej krwi, której w końcu mi zabraknie. Używając swojego ostatecznego ataku pokonałam mistrza. Przebiła swoje ostrze w jego serce po czym wyjęłam je. Schowałam Murasame z powrotem do pochwy. Podeszłam do Neko. Spojrzałam się po raz ostatni na swojego mistrza.
Widziałam tylko jak ostatni raz zawiesza na mnie swój wzrok. Byłam smutna, ale gdyby nie dopuścił się do tego, aby skrzywdzić moją Neko, nigdy byśmy nie musieli ze sobą walczyć. Wzięłam na ręce Neko. Wychodząc z tamtego miejsca zaczęłam śpiewać kołysankę, aby rany osobom które przeżyły uleczył się oraz było to moje pożegnanie z nimi z moją tak zwaną niegdyś rodzina.
- Neko... - wyszeptałam jak skończyłam śpiewać i byłam wystarczająco daleko od tamtego miejsca. Neko otworzy powoli swoje kocie oczka.
- Sakura... Przepraszam - powiedziała ze łzami w oczach.
- To ja przepraszam, gdybym była bardziej ostrożniejsza nic by ci się nie stało. Przepraszam ciebie - otarłam jej łzy. Będąc prawie przed samym domem, położyłam Neko na ziemię, aby samodzielnie poszła na swoich nogach.
- Sakura opatrzę ci twoje rany - powiedziała zatroskanym głosem biorąc mnie za rękę. 
Byłam jej naprawdę wdzięczna, że tak była skłonna mi do pomocy. W odpowiedzi przytaknęłam jej głową. Weszliśmy do środka, a Neko zajęła odpowiednio się mną. Po zakończeniu opatrywaniu moich ran usiadła blisko mnie.
- Neko, wybacz że musiałaś się przemienić i mi pomóc w dodatku zobaczyłaś mnie ze strony, której nie chciałam ci pokazywać. Przepraszam cię - powiedziałam ciszej. - Gdybym tylko była ostrożniejsza nie musiałabyś znosić czegoś takiego. Naprawdę ciebie przepraszam - nie potrafiłam spojrzeć jej w oczy. 

<Neko?> wybacz, że tak długo czekałaś ^ω^

piątek, 29 września 2017

C4A do Lexie

Lyi nie zadawał pytań - pamiętał przecież sytuację w radioaktywnym pustynnym mieście, kiedy to nagle panience przypomniało się o ważnych dla jej zdrowia lub życia lekach. Po prostu połączył oba skojarzenia i pomyślał, że to część jej leczenia. I jak widać sen był jej naprawdę potrzebny. Nie zdążyła nawet wziąć łyka swojej kawy.
Chłopak usiadł na miejscu Białego Kruka przed ekranem Feo. W niespokojnie spokojnej ciszy jeszcze raz sam przeglądał wiadomość. "Pozbawienia Świata ciężaru"... Jeśli mógłby, już dawno zrobiłby to sam. Jednak, nieważne jak bardzo by tego chciał całym sercem i duszą, jego ciało mu na to nie pozwala. Wiadomo, postrzeli się, zatruje, potnie - regeneracja zapobiegnie szkodliwym uszkodzeniom w czas. A jeśli będzie majstrował w sobie, by to wyłączyć - jego system obezwładni go i odbierze świadomość na kilka godzin. To tak jakby w jednym tym samym ciele żyły dwa różne organizmy...
Przeczytał to sobie drugi raz, uśmiechając się do siebie. Niegdyś wyznał komuś, wiadomo komu, że niczego tak nie pragnie jak żyć tak jak ludzie i umierać jak oni. To życzenie jest jednym końcem związane ze zespołem stresu pourazowego. Ta osoba odparła ze stoickim spokojem: "Jesteśmy prawie tacy sami wiekowo, lecz nie w doświadczeniach. Ciekawi mnie, ile ty będziesz musiał jeszcze pochodzić na tymże świecie, byś zrozumiał, iż my mamy żyć i pchać głaz Syzyfa aby innym żyło się lepiej. Już nie mówię tylko o nas, ale ogólnie... Nikt nie wspomina, nikt nie pamięta, bo po co? Nawet Bóg o nas zapomniał..." Mniej więcej tak to zapamiętał, nie pomijając faktu, że wypowiedział to po dniu obwitym w polowania i wieczornym zamienianiu pieniędzy w wysokie procenty.
Spojrzał na dno swojego kubka. Lśniło pustkami. Drugi tak samo zdążył opróżnić. I to wciąż nie pomagało w myśleniu. Dwie kawy wcześniej mógłby się z tym przespać. Teraz niestety trzeba przemyśleć następny, właściwy ruch. Musiał wyjść z piwnicy, ponieważ lepiej myślało mu się samemu. Nie odszedł oczywiście daleko. Przykucnął w kącie w kuchni plecami do ściany i czekał aż pomysły nadejdą. A to były płonne nadzieje. Nic nie wiedział o rodzinie Kruków, nic! A niewiedza o potencjalnym wrogu to najgorsze co może być. Uparcie przypominała mu się niepotrzebna ciekawostka na temat kruków albinosów.
- Nonsens... - mruknął do siebie - To nie ma sensu. Ani związku. Pozostaje otworzyć buzie tak, by nie zauważyła nic lub szukać na własną rękę. Jednak to i to nie będzie pewnym źródłem informacji.
Tak czy siak skrycie w środku nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Chcą się go pozbyć. Ciekawe jak chcą to zrobić. Ciekawe czemu. Wygląda na to, że po obu stronach są równe braki do uzupełnienia.

<Lexie? A śpij... Jak kobieta śpi to cicho w domu :v. Zaśpiewać ci kołysankę? Dodać funkcję zmywarki może jeszcze?>

sobota, 23 września 2017

Od Lexie cd. C4A

- Hmm? - zapytała półprzytomnie, kompletnie zatopiona w wirtualnym świecie. 
- Twój przydomek, pytałem, skąd się wziął - powtórzył cierpliwie.
- Który? - mruknęła, ani na chwilę nie przestając klikać. 
- Biały Kruk, a jaki inny? - odpowiedział, siadając na przeciw dziewczyny.
- Nic specjalnego. Moja siostra obrała sobie kruka za logo, a jako że współpracujemy, przeszło też na mnie. Biały dla odróżnienia.
- Współpracujecie? - Czyżby przez ułamek sekundy Lexie była w stanie dostrzec w jego oczach nieufność?
- Nie wyobrażaj sobie za wiele. Nie jesteśmy kochającymi się bliźniaczkami. Nasza relacja jest czysto naukowa i w wielu sprawach się nie zgadzamy. Jak na przykład w twojej... co to takiego? - To ostatnie powiedziała już do siebie. - Na Lucyfera...
  Teks wiadomości nie był długi, a sama treść mówiła jeszcze mniej, mimo kwiecistego przebrania, jakim została obdarowana. Mimo to wiadomość była jasna. Dziewczyna spojrzała na Lyiacona i znów na ekran.
- Coś się stało? - chłopak poprawił się na miejscu, przesuwając niego rękę.
- Dostałam rozkaz, by się ciebie pozbyć - oznajmiła po prostu, nie bawiąc się już w wymówki i kłamstwa. Zacisnęła usta i przeleciała wzrokiem wiadomość jeszcze raz, czując narastające oburzenie. - I jeszcze spójrz na te słownictwo! "Rodzina byłaby wielce ukontentowana z pozbawienia Świata ciężaru, jakim obarcza go stopa abominacji, zwanej również jako projekt C4A..." bla bla bla "radbym nie ujrzeć tego..." bla bla "Pokładam w tobie wiarę, w siłę twoj..."
  Przerwała gwałtownie, jakby dopiero w tym momencie doszedł do niej całkowity sens czytanego właśnie zdania. A wynikało z niego, dość zawile, że od posłuszeństwa woli rodziny zależy dalsza kariera Lexie. Co w jej przypadku znaczyło znacznie więcej, niż wydalenie z pracy. Z Laboratorium się nie wychodzi. Nie w jednym kawałku.
- Dokończę to jutro - rzuciła, wstając od komputera, jednak nie zamykając go. - Piszą tu coś o tobie, możesz to przejrzeć, jednak jeśli tkniesz jakikolwiek inny folder to Feo wybuchnie i całe dekodowanie pójdzie się... w każdym razie dobranoc.
- To nie jest jedno z tych wyznań, jakie słyszy się codziennie, wiesz o tym? - rzucił Lyiacon, do kładącej się na przyniesionych przez niego kocach, dziewczyny.
- Nie musisz wierzyć, że chcę ci pomóc - Lexie zastygła w bezruchu, nie patrząc na Lyiacona - jednak możesz uwierzyć w - mój egoizm, chciała powiedzieć, jednak jeszcze ten jeden raz podjęła grę - moją dumę. Skoro raz postanowiłam, że nie pozwolę cię zabić, nie zmienię zdania tylko i wyłącznie dlatego, że tego oczekuje ode mnie ojciec. A teraz dobranoc.
  Wydobyła z jeszcze z juków urządzenie do podtrzymywania życia i podłączyła się do niego. To był element jej osoby, którego nijak nie potrafiłaby ukryć przed jasnowłosym i nad którego wytłumaczeniem postanowiła się zastanowić później. W tym momencie musiała upewnić się, że z ciałem jest wszystko w porządku i że sprawy w Laboratorium nie wymykają się spod kontroli - i dopilnować, by ten stan się utrzymał.
(Lyiacon? Zatrzymasz ją jeszcze przed zaśnięciem? A co do kawiarki to nie powiem - przyda się xD)

czwartek, 21 września 2017

Od C4A do Lexie

Chłopak odwrócił się z ukosa do dziewczyny, analizując wzrokiem jej poczynania. Lexie wygląda na iście zajętą, śmiga na ekranie z jednego pliku do drugiego, więc się nie leniwi. Zachowaj sobie, pyskaty młodzieńcze, na inną okazję te dociekliwie zauważenia na temat jej manier. Teraz to by było mocno nie na miejscu...
Westchnął szeptem, ponownie wstając. Znowu lepiej zapozna się z budynkiem, a zaczął już gdy poszedł po koce. Mniej więcej wiedział obecnie jak najszybciej przemieszczać się po pomieszczeniach tego... Nie wiedział jak to nazwać. Powiedzmy, że to był domek na czarną godzinę. Jego właściciele dobrze pomyśleli, ulepszając piwnicę.
Dotarł do kuchni. Zachodzące słońce wpadało do środka przez nie do końca spuszczone rolety, dodając pomieszczeniu melancholijny wygląd. C4A przesunął palcem po nowiutkich meblach i sprzętach - ani okruszka kurzu. Wania mawiał o takich domach "pożeracze własnych odchodów". A po co ja o nim w ogóle wspominam? No i masz, a miało być bez sentymentów...
Lyi znalazł saszetkę kawy. Wsadził ją do ekspresu i nastawił wodę w urządzeniu na grzanie i czekał aż brązowa ciecz wypełni podstawiony kubek.
- Wanieczko... Chcę, bym się mylił. - pomyślał głośno.
Tak naprawdę jego prawdziwe "imię" to 3X13, lecz Wanieczka bardziej się przyjęło. Sam je wymyślił, stylizując się na rosyjskiego żula. On wolał ukrywać swoje pochodzenie w biedzie i smrodzie wódki. Chociaż wcześniej z wyglądu był niewiele starszy od Lyiacon'a, to wtedy można było pomyśleć, że to ojciec i syn. Zaniedbany, zarośnięty... Wrak człowieka. Nie do rozpoznania.
Guziczek zaświecił na zielono, dając znać, iż kawa już gotowa. Po krótkiej chwili namysłu chłopak nastawił jeszcze jedną. Być może będzie tak, że nie będzie mógł zmrużyć oka.
Ci dwaj nie znali się w grupie za dobrze, lecz po spotkaniu po latach nie można wybrzydzać. W ciągu niecałych dwóch miesięcy stali się nierozłączalnymi partnerami do polowań i rajdów jak ze stalkerowych opowieści. Po pół roku Wania ni stąd, ni zowąd zmienił nastawienie. Unikał kontaktów, na pytania odpowiadał krótko, potykając się o własny język oraz dostawał ataków paranoi. Potem łącze z nim całkowicie się urwało.
Wziął krótki łyk napoju bogów. Drugą, cieplejszą kawę niósł Białemu Krukowi. Uwaga, żeby nie wylać iii... gotowe.
- Jeśli jest coś, co mogę zrobić, to mów. Chcę być w czymś przydatny. - zaoferował, lecz odpowiedziała mu cisza. Cóż, zaproponuje to później - Swoją drogą, skąd się wziął twój przydomek, jeżeli mogę wiedzieć? - chciał dodać jakiś żart o KKK (o ironio, to pierwsze co mu się skojarzyło), lecz się wycofał, wiedząc, że go spali.

<Lexie? A potem wbudujemy Lyi'owi funkcję robienia kawy.>
Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów
CREDITS
Art Texture1 Texture2