- Hmm? - zapytała półprzytomnie, kompletnie zatopiona w wirtualnym świecie.
- Twój przydomek, pytałem, skąd się wziął - powtórzył cierpliwie.
- Który? - mruknęła, ani na chwilę nie przestając klikać.
- Biały Kruk, a jaki inny? - odpowiedział, siadając na przeciw dziewczyny.
- Nic specjalnego. Moja siostra obrała sobie kruka za logo, a jako że współpracujemy, przeszło też na mnie. Biały dla odróżnienia.
- Współpracujecie? - Czyżby przez ułamek sekundy Lexie była w stanie dostrzec w jego oczach nieufność?
- Nie wyobrażaj sobie za wiele. Nie jesteśmy kochającymi się bliźniaczkami. Nasza relacja jest czysto naukowa i w wielu sprawach się nie zgadzamy. Jak na przykład w twojej... co to takiego? - To ostatnie powiedziała już do siebie. - Na Lucyfera...
Teks wiadomości nie był długi, a sama treść mówiła jeszcze mniej, mimo kwiecistego przebrania, jakim została obdarowana. Mimo to wiadomość była jasna. Dziewczyna spojrzała na Lyiacona i znów na ekran.
- Coś się stało? - chłopak poprawił się na miejscu, przesuwając niego rękę.
- Dostałam rozkaz, by się ciebie pozbyć - oznajmiła po prostu, nie bawiąc się już w wymówki i kłamstwa. Zacisnęła usta i przeleciała wzrokiem wiadomość jeszcze raz, czując narastające oburzenie. - I jeszcze spójrz na te słownictwo! "Rodzina byłaby wielce ukontentowana z pozbawienia Świata ciężaru, jakim obarcza go stopa abominacji, zwanej również jako projekt C4A..." bla bla bla "radbym nie ujrzeć tego..." bla bla "Pokładam w tobie wiarę, w siłę twoj..."
Przerwała gwałtownie, jakby dopiero w tym momencie doszedł do niej całkowity sens czytanego właśnie zdania. A wynikało z niego, dość zawile, że od posłuszeństwa woli rodziny zależy dalsza kariera Lexie. Co w jej przypadku znaczyło znacznie więcej, niż wydalenie z pracy. Z Laboratorium się nie wychodzi. Nie w jednym kawałku.
- Dokończę to jutro - rzuciła, wstając od komputera, jednak nie zamykając go. - Piszą tu coś o tobie, możesz to przejrzeć, jednak jeśli tkniesz jakikolwiek inny folder to Feo wybuchnie i całe dekodowanie pójdzie się... w każdym razie dobranoc.
- To nie jest jedno z tych wyznań, jakie słyszy się codziennie, wiesz o tym? - rzucił Lyiacon, do kładącej się na przyniesionych przez niego kocach, dziewczyny.
- Nie musisz wierzyć, że chcę ci pomóc - Lexie zastygła w bezruchu, nie patrząc na Lyiacona - jednak możesz uwierzyć w - mój egoizm, chciała powiedzieć, jednak jeszcze ten jeden raz podjęła grę - moją dumę. Skoro raz postanowiłam, że nie pozwolę cię zabić, nie zmienię zdania tylko i wyłącznie dlatego, że tego oczekuje ode mnie ojciec. A teraz dobranoc.
Wydobyła z jeszcze z juków urządzenie do podtrzymywania życia i podłączyła się do niego. To był element jej osoby, którego nijak nie potrafiłaby ukryć przed jasnowłosym i nad którego wytłumaczeniem postanowiła się zastanowić później. W tym momencie musiała upewnić się, że z ciałem jest wszystko w porządku i że sprawy w Laboratorium nie wymykają się spod kontroli - i dopilnować, by ten stan się utrzymał.
(Lyiacon? Zatrzymasz ją jeszcze przed zaśnięciem? A co do kawiarki to nie powiem - przyda się xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz