sobota, 30 września 2017

Od Sakury CD Koneko

Godzinę przed zakończeniem lekcji usłyszałam od Camy, że Neko skończyła już lekcje, ale miała zamiar na mnie poczekać. Skoro tak powiedziała to nie miałam się czym martwić. Po zakończeniu lekcji wyszłam ze szkoły z nadzieją, że tuż obok bramy zobaczę swoją małą dziewczynkę. Ale tak nie było! Coś mi mówiło, że wpadła w kłopoty i nie myliłam się, naprawdę wpadła w kłopoty, a dowiedziałam się o tym od kolegi Neko, który podbiegł do mnie, prosząc mnie o pomoc  w uratowaniu Neko, wszystko wyjaśniając oraz zaprowadzając mnie do miejsca w którym była uprowadzona. Idąc za nim  dotarłam do jakiegoś miejsca. Będąc w środku zobaczyłam małą Neko, która była przywiązana. Wiedziałam, że to przeze mnie wpadła w te tarapaty. Zapach osób które przebywały w tym miejscu był mi bardzo znany. Postawiłam kilka kroków do przodu będąc bardzo blisko mojej małej dziewczynki to było jednym z najgorszych moich poczynań. Zostałam obezwładniona przez łańcuchy i to nie byle jakie. Nie dość, że zatrzymywały moje moce to w dodatku miały kolce co raniło przez to moje ręce. Jednak nie mogłam od tak się dać poddać. Widząc znajomą twarz kogoś z mojego towarzystwa wiedziałam, że muszę coś zrobić. Wyrwałam się z łańcuchów robiąc przy tym sobie okropne rany, ale przecież to nic dla mnie. Moje ciało potrafiło się samo zregenerować jak tego tylko chciałam. Podeszłam do Neko. 
- Neko czy nic ci nie jest? - spojrzałam na nią. Uniosła swoją dłoń i przejechałam po jej policzku. Ona otworzyła oczy. Jednak tutaj popełniłam błąd. Wreszcie ona jest servamp'em a one na widok krwi zamieniają się w coś co każdy by nazwał "bestia". Tak też było z Neko. Wpadła w szał, a ludzie którzy zagrażali jej życiu już nie żyli. Szalała i nawet nie mogłam do niej podejść. Próbowałam, ale ona jakby mnie nie poznawałam. 
- Neko to ja Sakura - powiedziałam, a ona stanęła i przyjrzałam się mi. Podeszłam do niej  powolnym krokiem z delikatnym uśmiechem na twarzy. Spokojnymi krokami podchodziłam do niej coraz to bliżej po czym mocno ją przytuliłam.
- Już dobrze Neko. Nic się już nam nie stanie - wyszeptałam. 
Ona już spokojna powróciła do swojej normalnej formy. Pogłaskałam ja po główce.
 
 - Neko poczekaj tutaj na mnie. Ja zajmę się pewna osobą - nie miała prawie sił, ale była przytomna. Oparłam ja o ścianę. 
- Yhym... - wymruczała, a ja się lekko uśmiechnęłam do niej.
- To czas rozstrzygnąć to pomiędzy sobą - powiedziałam. 
Mój mistrz wyciągnął swój miecz z pochwy. Zrobiłam to samo ze swoim, Murasame. Moją krew zaczęła spływać po ostrzu, błyszczący czerwony strumień krwi zaczął spływać przy końcu że samego czubka skropiło się kilka kropel. Mój wygląd już nie był taki sam jak przedtem, wyglądałam inaczej.

- Czyli każdy zobaczy nasz pojedynek? - spojrzałam się, a on pewny siebie przytakną i ruszył do boju. 
Mistrz był silniejszy ode mnie, ale on nie poznał jeszcze mojej siły gniewu. Mój Murasame był gotów, w przeciągu sekundy moje ostrze zetknęło się z ostrzem moje przeciwnika. Byłam zła i to bardzo. Gdyby nie to, że skrzywdził moją Neko nie doszło do tego. Nie walczyłam na poważnie. Walczyłam tak jak zawsze, a on był już zmęczony. Moje oczy zmieniły kolor dając mi znak, że inni przeciwnicy się zbliżają. Jednak nie miał zamiaru grać czysto - pomyślałam sobie po cichu, odetchnęłam po czym potraktowałam ich wszystkich poważnie, aż za poważnie. Neko zabiła większości z nich, ale pozostało jeszcze kilkoro. Spojrzałam się w jej kierunku. Tam zobaczyłam jak ktoś mierzy w nią mieczem. Ochroniłam ja. Ostrze przebiła mnie na wylot.

- Sakura nie! Tylko nie ty! - widziałam jak zaczyna płakać i się denerwować.
- Spokojnie wszystko będzie w porządku - uśmiechnęłam się. - Teraz przyglądaj się uważnie i jak coś ci będzie zagrażać to daj mi znać. Obronie ciebie chociażby za cenę swoje żyła - uśmiechnęłam się. Widać było, że po przemianie straciła dużo energii.
Musiałam się szybko że wszystkim rozprawić. Jakby nie było Murasame wciąż pożądał mojej krwi, której w końcu mi zabraknie. Używając swojego ostatecznego ataku pokonałam mistrza. Przebiła swoje ostrze w jego serce po czym wyjęłam je. Schowałam Murasame z powrotem do pochwy. Podeszłam do Neko. Spojrzałam się po raz ostatni na swojego mistrza.
Widziałam tylko jak ostatni raz zawiesza na mnie swój wzrok. Byłam smutna, ale gdyby nie dopuścił się do tego, aby skrzywdzić moją Neko, nigdy byśmy nie musieli ze sobą walczyć. Wzięłam na ręce Neko. Wychodząc z tamtego miejsca zaczęłam śpiewać kołysankę, aby rany osobom które przeżyły uleczył się oraz było to moje pożegnanie z nimi z moją tak zwaną niegdyś rodzina.
- Neko... - wyszeptałam jak skończyłam śpiewać i byłam wystarczająco daleko od tamtego miejsca. Neko otworzy powoli swoje kocie oczka.
- Sakura... Przepraszam - powiedziała ze łzami w oczach.
- To ja przepraszam, gdybym była bardziej ostrożniejsza nic by ci się nie stało. Przepraszam ciebie - otarłam jej łzy. Będąc prawie przed samym domem, położyłam Neko na ziemię, aby samodzielnie poszła na swoich nogach.
- Sakura opatrzę ci twoje rany - powiedziała zatroskanym głosem biorąc mnie za rękę. 
Byłam jej naprawdę wdzięczna, że tak była skłonna mi do pomocy. W odpowiedzi przytaknęłam jej głową. Weszliśmy do środka, a Neko zajęła odpowiednio się mną. Po zakończeniu opatrywaniu moich ran usiadła blisko mnie.
- Neko, wybacz że musiałaś się przemienić i mi pomóc w dodatku zobaczyłaś mnie ze strony, której nie chciałam ci pokazywać. Przepraszam cię - powiedziałam ciszej. - Gdybym tylko była ostrożniejsza nie musiałabyś znosić czegoś takiego. Naprawdę ciebie przepraszam - nie potrafiłam spojrzeć jej w oczy. 

<Neko?> wybacz, że tak długo czekałaś ^ω^

piątek, 29 września 2017

C4A do Lexie

Lyi nie zadawał pytań - pamiętał przecież sytuację w radioaktywnym pustynnym mieście, kiedy to nagle panience przypomniało się o ważnych dla jej zdrowia lub życia lekach. Po prostu połączył oba skojarzenia i pomyślał, że to część jej leczenia. I jak widać sen był jej naprawdę potrzebny. Nie zdążyła nawet wziąć łyka swojej kawy.
Chłopak usiadł na miejscu Białego Kruka przed ekranem Feo. W niespokojnie spokojnej ciszy jeszcze raz sam przeglądał wiadomość. "Pozbawienia Świata ciężaru"... Jeśli mógłby, już dawno zrobiłby to sam. Jednak, nieważne jak bardzo by tego chciał całym sercem i duszą, jego ciało mu na to nie pozwala. Wiadomo, postrzeli się, zatruje, potnie - regeneracja zapobiegnie szkodliwym uszkodzeniom w czas. A jeśli będzie majstrował w sobie, by to wyłączyć - jego system obezwładni go i odbierze świadomość na kilka godzin. To tak jakby w jednym tym samym ciele żyły dwa różne organizmy...
Przeczytał to sobie drugi raz, uśmiechając się do siebie. Niegdyś wyznał komuś, wiadomo komu, że niczego tak nie pragnie jak żyć tak jak ludzie i umierać jak oni. To życzenie jest jednym końcem związane ze zespołem stresu pourazowego. Ta osoba odparła ze stoickim spokojem: "Jesteśmy prawie tacy sami wiekowo, lecz nie w doświadczeniach. Ciekawi mnie, ile ty będziesz musiał jeszcze pochodzić na tymże świecie, byś zrozumiał, iż my mamy żyć i pchać głaz Syzyfa aby innym żyło się lepiej. Już nie mówię tylko o nas, ale ogólnie... Nikt nie wspomina, nikt nie pamięta, bo po co? Nawet Bóg o nas zapomniał..." Mniej więcej tak to zapamiętał, nie pomijając faktu, że wypowiedział to po dniu obwitym w polowania i wieczornym zamienianiu pieniędzy w wysokie procenty.
Spojrzał na dno swojego kubka. Lśniło pustkami. Drugi tak samo zdążył opróżnić. I to wciąż nie pomagało w myśleniu. Dwie kawy wcześniej mógłby się z tym przespać. Teraz niestety trzeba przemyśleć następny, właściwy ruch. Musiał wyjść z piwnicy, ponieważ lepiej myślało mu się samemu. Nie odszedł oczywiście daleko. Przykucnął w kącie w kuchni plecami do ściany i czekał aż pomysły nadejdą. A to były płonne nadzieje. Nic nie wiedział o rodzinie Kruków, nic! A niewiedza o potencjalnym wrogu to najgorsze co może być. Uparcie przypominała mu się niepotrzebna ciekawostka na temat kruków albinosów.
- Nonsens... - mruknął do siebie - To nie ma sensu. Ani związku. Pozostaje otworzyć buzie tak, by nie zauważyła nic lub szukać na własną rękę. Jednak to i to nie będzie pewnym źródłem informacji.
Tak czy siak skrycie w środku nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Chcą się go pozbyć. Ciekawe jak chcą to zrobić. Ciekawe czemu. Wygląda na to, że po obu stronach są równe braki do uzupełnienia.

<Lexie? A śpij... Jak kobieta śpi to cicho w domu :v. Zaśpiewać ci kołysankę? Dodać funkcję zmywarki może jeszcze?>

sobota, 23 września 2017

Od Lexie cd. C4A

- Hmm? - zapytała półprzytomnie, kompletnie zatopiona w wirtualnym świecie. 
- Twój przydomek, pytałem, skąd się wziął - powtórzył cierpliwie.
- Który? - mruknęła, ani na chwilę nie przestając klikać. 
- Biały Kruk, a jaki inny? - odpowiedział, siadając na przeciw dziewczyny.
- Nic specjalnego. Moja siostra obrała sobie kruka za logo, a jako że współpracujemy, przeszło też na mnie. Biały dla odróżnienia.
- Współpracujecie? - Czyżby przez ułamek sekundy Lexie była w stanie dostrzec w jego oczach nieufność?
- Nie wyobrażaj sobie za wiele. Nie jesteśmy kochającymi się bliźniaczkami. Nasza relacja jest czysto naukowa i w wielu sprawach się nie zgadzamy. Jak na przykład w twojej... co to takiego? - To ostatnie powiedziała już do siebie. - Na Lucyfera...
  Teks wiadomości nie był długi, a sama treść mówiła jeszcze mniej, mimo kwiecistego przebrania, jakim została obdarowana. Mimo to wiadomość była jasna. Dziewczyna spojrzała na Lyiacona i znów na ekran.
- Coś się stało? - chłopak poprawił się na miejscu, przesuwając niego rękę.
- Dostałam rozkaz, by się ciebie pozbyć - oznajmiła po prostu, nie bawiąc się już w wymówki i kłamstwa. Zacisnęła usta i przeleciała wzrokiem wiadomość jeszcze raz, czując narastające oburzenie. - I jeszcze spójrz na te słownictwo! "Rodzina byłaby wielce ukontentowana z pozbawienia Świata ciężaru, jakim obarcza go stopa abominacji, zwanej również jako projekt C4A..." bla bla bla "radbym nie ujrzeć tego..." bla bla "Pokładam w tobie wiarę, w siłę twoj..."
  Przerwała gwałtownie, jakby dopiero w tym momencie doszedł do niej całkowity sens czytanego właśnie zdania. A wynikało z niego, dość zawile, że od posłuszeństwa woli rodziny zależy dalsza kariera Lexie. Co w jej przypadku znaczyło znacznie więcej, niż wydalenie z pracy. Z Laboratorium się nie wychodzi. Nie w jednym kawałku.
- Dokończę to jutro - rzuciła, wstając od komputera, jednak nie zamykając go. - Piszą tu coś o tobie, możesz to przejrzeć, jednak jeśli tkniesz jakikolwiek inny folder to Feo wybuchnie i całe dekodowanie pójdzie się... w każdym razie dobranoc.
- To nie jest jedno z tych wyznań, jakie słyszy się codziennie, wiesz o tym? - rzucił Lyiacon, do kładącej się na przyniesionych przez niego kocach, dziewczyny.
- Nie musisz wierzyć, że chcę ci pomóc - Lexie zastygła w bezruchu, nie patrząc na Lyiacona - jednak możesz uwierzyć w - mój egoizm, chciała powiedzieć, jednak jeszcze ten jeden raz podjęła grę - moją dumę. Skoro raz postanowiłam, że nie pozwolę cię zabić, nie zmienię zdania tylko i wyłącznie dlatego, że tego oczekuje ode mnie ojciec. A teraz dobranoc.
  Wydobyła z jeszcze z juków urządzenie do podtrzymywania życia i podłączyła się do niego. To był element jej osoby, którego nijak nie potrafiłaby ukryć przed jasnowłosym i nad którego wytłumaczeniem postanowiła się zastanowić później. W tym momencie musiała upewnić się, że z ciałem jest wszystko w porządku i że sprawy w Laboratorium nie wymykają się spod kontroli - i dopilnować, by ten stan się utrzymał.
(Lyiacon? Zatrzymasz ją jeszcze przed zaśnięciem? A co do kawiarki to nie powiem - przyda się xD)

czwartek, 21 września 2017

Od C4A do Lexie

Chłopak odwrócił się z ukosa do dziewczyny, analizując wzrokiem jej poczynania. Lexie wygląda na iście zajętą, śmiga na ekranie z jednego pliku do drugiego, więc się nie leniwi. Zachowaj sobie, pyskaty młodzieńcze, na inną okazję te dociekliwie zauważenia na temat jej manier. Teraz to by było mocno nie na miejscu...
Westchnął szeptem, ponownie wstając. Znowu lepiej zapozna się z budynkiem, a zaczął już gdy poszedł po koce. Mniej więcej wiedział obecnie jak najszybciej przemieszczać się po pomieszczeniach tego... Nie wiedział jak to nazwać. Powiedzmy, że to był domek na czarną godzinę. Jego właściciele dobrze pomyśleli, ulepszając piwnicę.
Dotarł do kuchni. Zachodzące słońce wpadało do środka przez nie do końca spuszczone rolety, dodając pomieszczeniu melancholijny wygląd. C4A przesunął palcem po nowiutkich meblach i sprzętach - ani okruszka kurzu. Wania mawiał o takich domach "pożeracze własnych odchodów". A po co ja o nim w ogóle wspominam? No i masz, a miało być bez sentymentów...
Lyi znalazł saszetkę kawy. Wsadził ją do ekspresu i nastawił wodę w urządzeniu na grzanie i czekał aż brązowa ciecz wypełni podstawiony kubek.
- Wanieczko... Chcę, bym się mylił. - pomyślał głośno.
Tak naprawdę jego prawdziwe "imię" to 3X13, lecz Wanieczka bardziej się przyjęło. Sam je wymyślił, stylizując się na rosyjskiego żula. On wolał ukrywać swoje pochodzenie w biedzie i smrodzie wódki. Chociaż wcześniej z wyglądu był niewiele starszy od Lyiacon'a, to wtedy można było pomyśleć, że to ojciec i syn. Zaniedbany, zarośnięty... Wrak człowieka. Nie do rozpoznania.
Guziczek zaświecił na zielono, dając znać, iż kawa już gotowa. Po krótkiej chwili namysłu chłopak nastawił jeszcze jedną. Być może będzie tak, że nie będzie mógł zmrużyć oka.
Ci dwaj nie znali się w grupie za dobrze, lecz po spotkaniu po latach nie można wybrzydzać. W ciągu niecałych dwóch miesięcy stali się nierozłączalnymi partnerami do polowań i rajdów jak ze stalkerowych opowieści. Po pół roku Wania ni stąd, ni zowąd zmienił nastawienie. Unikał kontaktów, na pytania odpowiadał krótko, potykając się o własny język oraz dostawał ataków paranoi. Potem łącze z nim całkowicie się urwało.
Wziął krótki łyk napoju bogów. Drugą, cieplejszą kawę niósł Białemu Krukowi. Uwaga, żeby nie wylać iii... gotowe.
- Jeśli jest coś, co mogę zrobić, to mów. Chcę być w czymś przydatny. - zaoferował, lecz odpowiedziała mu cisza. Cóż, zaproponuje to później - Swoją drogą, skąd się wziął twój przydomek, jeżeli mogę wiedzieć? - chciał dodać jakiś żart o KKK (o ironio, to pierwsze co mu się skojarzyło), lecz się wycofał, wiedząc, że go spali.

<Lexie? A potem wbudujemy Lyi'owi funkcję robienia kawy.>

wtorek, 19 września 2017

Od Koneko Cd. Sakury

Tak się świetnie bawiłam, przez wygłupianie się przy wymyśloną zabawę  przez moją właścicielkę, że płakałam z śmiechu tarzając się na podłodze razem z Sakuro-chan! Tak dobrze nam się razem bawiło! Niestety  po dwóch godzinach zabawy, no cóż zmęczyłam się i stawałam się śmiąca, tak bardzo że podchodząc do mojej właścicielki moje oczy same mi się zamykały. To widząc moja właścicielka wzięła mnie na ręce i zaprowadziła do pokoju w którym mnie w nim do  łóżeczka położyła oraz zakryła cieplutką kołderką.Właśnie wtedy pół przytomna poprosiłam żeby mi zaśmiewała kołysankę na dobranoc, na szczęście w uśmiechu, siedząc na rogu łóżka spełniła moją prozapię i dzięki temu jej śpiew otulił mnie do snu, w którym śniłam o różnych kocich słodkościach oraz zabawnych rzeczach .
Następnego dnia, jak nastał koleiny słoneczny poranek obudziłam się po usłyszeniu świergotu ptaków z mojego słodziuchnego snu i  powolnym ruchem wstałam z łóżka  podchodząc do leżących na komodzie ubranek,które dziś do szkoły miałam ubrać. Ubrana w te ubranka wyszłam z pokoju przecierając swoje słodkie kocie oczka i kierując się do jadalnio-kuchni, w której była moja właścicielka z którą tam się przywitałam. Po przywitaniu się z nią zjadłam śniadanie przyrządzone przez nią i przygotowałam się do wyjścia do szkoły, a gdy byłam już gotowa, wyszłam z domu razem z Sakuro-chan i ruszyłam razem z nią w stronę mojej szkoły.  Przed bramą szkoły pożegnaliśmy się słodko i rozdzieliliśmy się na przeciwne strony, ona w stronę domy, a ja w stronę  drzwi do szkoły. Docierając do drzwi otworzyłam je i weszłam do szkoły. Tam będąc ruszyłam do szatni i tam  spotykałam Violę i Domi, które podbiegły do mnie i mocno mnie przytuliły, wtedy zaśmiałam się odwzajemniając przytulas oraz powiedziałam :
~~~~
  ~  Też się stęskniłam za wami dziewczyny ! 
-  [Viola] - Część Kaneko! 
- [Domi] - Tak dobrze cię widzieć! - Dziewczyny mnie puściły 
~ Też dobrze was widzieć - Odparłam,  właśnie wtedy ktoś omijając i wchodząc do szat  mnie  mocno  szturchnął  oraz bez słowa odchodził -  Ała!... Uważaj troszkę! -  Krzyknełam do tej osoby
 - Słyszysz naszą koleżankę! - Krzyknęły dziewczynki także spojżawszy na ową osobę
~~~~  
Ta osoba, którą była liczną długowłosą blondynką z srebrnymi oczkami, wtedy zatrzymała się i spojrzała się na nas z swymi kolegami brunetami, po czym  po chwilowej milczeniu przeprosiła i odeszła.
~~~~
~ YYYY... Dziwna osoba?...Ciekawe kto to ? - Powiedziałam do dziewczyny,  gdy blondynka odeszła 
 - [Domi] - Nie wiesz kto to ! To przecież Amber z kolegami  ! - Krzyknęła 
~ Amber ?
- [Viola]- Tak!...No wiesz najpopularniejsza dziewczyna w szkole!...Córeczka dyrektora! 
 - [Domi] - Uważana za księżniczkę 
~ Aaaaa...! Dobrze wiedzieć!... - Odparłam, po czym zmieniłam temat zaczynając rozmawiać z dziewczynami o rożnych tematach pochodząc do swej szatni, w której przebrałam buty i wychodząc z szatni pożegnałam się z Domi i Violą, które pierwszego dnia podarowały mi bransoletka przyjaźni. 
~~~~
Po pożegnaniu z dziewczynami ruszyłam w kierunku  sali w której miałam odbyć  się moja pierwsza lekcja muzyki i tak sobie idąc tam  natknęłam się na płaczącą  dziewczynę, którą  jacyś chłopcy  bili, wtedy widząc to szybko zareagowałam!  Podeszłam do nich i siłą odcięłam chłopaków od dziewczyny, po czym spojrzała na nich morderczym kocim wzrokiem mówiąc wtedy, że jak spróbują to powtórzyć to dostaną taki wpierdziel, że się nie pozbierają!  Ten tekst lub mój wzrok, lekko zaniepokoił chłopców, na tyle że nie zaczęli bójki, tylko grzecznie bez słowa odeszli od nas, wtedy gdy odeszli spojrzała troskliwie na dziewczynę mówiąc do niej : 
~~~~
~ Hej, Wszystko w porządku ? - Zapytałam 
~ Nie! Mój chłopak mnie zdradzał z tą Amber i jeszcze mnie pobito! - Zaczęła bardziej płakać  
~  Już dobrze ! - Przytuliłam ją - Spokojnie!  Tamci chłopcy już cię nie dotkną i  myślę że tamten  twój były chłopak nawet nie wie kogo stracił! - Pogłaskałam ją po główce
 - Tak uważasz ?! - Przestała płakać 
 ~ Tak uważam - Puściłam ją z przytulasa i uśmiechnęłam się 
  - Dziękuje - Wytarła swoje łzy i uśmiechneła się
  ~ Widzę że jednak jesteś ranna, zaprowadzę cię do pielęgniarki - Odparłam widząc lekko przecięty policzek niebiesko włosek -  A przy okazji jestem Koneko - Przetrawiłam się - A ty ?
  - Miki i jeszcze raz dziękuje 
~ Spoko,chodźmy! - Odparłam, łapiąc ją za rękę i zaprowadzając do pielęgniarki
~~~~~
Przez całą drogę  rozmawialiśmy o różnych tematach, wtedy lepiej  się poznając. Miki okazała się być fanką kotów tak samo jak ja!  Dzięki temu szybko odnaleźliśmy ze sobą dobry kontakt, oraz od razu się obie polubiliśmy !  Niestety musiałam się z nią pożegnać, gdy zaprowadziłam ją do pielęgniarki, ponieważ   właśnie wtedy zadzwonił dzwonek na lekcję i musiałam wtedy szybciutko pobiec do sali, w której miałam zajęcia, wiec po tym incydencie ruszyłam do sali, przywitałam się z klasą i  usiadłam pod oknem, w ostatnim rzędzie, a obok mnie Alexs z którym, lekko zawstydzona i zarumieniona się z nim przywitałam. Właśnie wtedy do naszej sali weszła nasza  nauczycielka muzyki, każdy spojenia na nią  przyglądając jej się uważnie.
Ja wtedy zbladłam, gdy na nią spojżałam  z zaskoczenia, po czym energicznie wstałam z krzesła, krzycząc nagłos:
~~
 ~Sakura- chan co tutaj robisz?! 
~~  
Właśnie wtedy każdy z mojej klasy pytająco na mnie spojrzał, a moja właścicielka z uśmiechem cichutko pod nos się zaśmiała, ja wtedy zawstydzona, przeprosiłam za swoje zachowanie i usiadłam na swoje miejsce, wtedy Sakro-chan zaczęła się przestawiać i wyjaśniać wszystko, a po chwili przez jednego mojego głupiego kolegę udowadniała  nam jak dobra jest w tym zawodzie, który nas będzie uczyć, pokazując nam swój przepiękny głos oraz talent śpiewając nam pewną piosenkę, wtedy każdy ją z plastynacją słuchał, oprócz mnie i Alexsa, ponieważ my pisaliśmy do siebie na karteczkach, które Alexs pierwszy zaczął mi podsyłać. 
~~~~
- [Alexs] - '' Dałaś czadu! ''
~ [Ja] - ''To było żenujące!''
- [Alexs] - ''Nie...Strasznie zabawne i słodkie''
~[Ja] --''Yyyy...Ok''
 - [Alexs] - ''Nawet teraz pisząc zemną jesteś stołka, ale zmieniając temat skąd znasz naszą nową nauczycielkę muzyki ?''
  ~ [Ja] -'' Nasza nauczycielka, jest moją właścicielką''
 - [Alexs]- ''Właścicielką?''
~ [Ja]- ''Tak''
-[Alexs]- ''Czyli, tak jakby opiekunem tak ?''
 ~[Ja]- '' Nie, Właścicielką ''
-[Alexs] - ''Hahaha..Ok''
 ~[Ja] -'' No co ?''
- [Alexs] -''Nic...A powiedz masz jakieś plany na weeken''
 ~[Ja] - ''Chyba nie a co ?''
- [Alexs] - Może się umówimy do kina ? 
~[Ja]-  Wiesz co nie wiem czy mogę, musiała bym zapytać mojej właścicielki
- [Alexs] - ''...''
 ~ [Ja] - ''Zapytam Sakro-chan, jak zadzwoni dzwonek na przerwie i ci dam znać ok ?''
- [Alexs] - ''Ok''
~~~~~~ 
Po tej ostatniej karetce spojrzeliśmy oboje na siebie z uśmiechem, właśnie wtedy Sakuro-chan skończyła śpiewać i każdy z naszej klasy kazał mojemu głupiemu  koledze prośność moją właścicielkę, wtedy niechętnie to zrobił, ale to zrobił, jak należy, a gdy to zrobił, każdy zaczął z mojej klasy zadawać pytania lub komplementy Sakuro-chan, aż zadzwonił dzwonek na przerwę, bo wtedy każdy się pożegnał i wyszedł z klasy na przerwę , oprócz mnie ponieważ ja postanowiłam poświecić tą przerwę na rozmowie z moją ukochaną właścicielką, wiec podeszłam do niej i zaczęłam z nią rozmawiać.
~~~
    ~ Sakuro- chan 
- Tak.. - Spojżała na mnie 
~ Czemu mi nie powiedziałaś że będziesz tu pracowała  i będziesz tu uczyła lekcji muzyki?
 -  Przepraszam, Dziś się o tym dowiedziałam - Pogłaskała mnie po główce
 ~ Jak to dzisiaj ? - Zaczęłam cichutko mruczeć
 - Jak wracałam do domu napotkałam moją przyjaciółkę czyli twoją wychowawczynię, która mnie o to poprosiła - Wyjaśniła
 ~ Rozumiem i wiesz co...
- Co ?
~ Cieszę się że będziesz tu pracowała - Uśmiechnęłam się  i ją przytuliłam -Będziesz blisko mnie, a to mnie bardzo uszczęśliwia 
- OOO...Neko-chan...Jesteś taka rozkoszna! - Przytuliła mnie  
 ~Hihi...A Sakuro-chan - Puściłam ją z uścisku 
- Tak ? - Spojżała na mnie 
~ Mamy jakieś plany na Weekend ?
- Mh...Niech pomyślę - Zastanawiała się - Chyba nie, a co ?
~ Mogła bym z swym kolegą pójść do kina ?
- Z kolegą, do kina, no nie wiem, nie wiem...
~ [ Patrzyłam na nią uroczym wzrokiem ]
-OOOO...No dobrze, ty moja malutka kuleczko!
~ Dziękuję - Uśmiechnęłam się - Sakuro-chan ?
-Tak ?
~ Mam dziś siedem lekcji, a ty ile masz zajęć do realizowania kończysz tak jak ja, wrócimy razem do domu, prawda ? 
- Nie martw się, kończę tak jak ty, wiec wrócimy do domu razem, jak zawsze 
- To dobrze - Nadal się uśmiechałam, po czy zaczęłam, jej opowiadać co mi się zdarzyło na przerwie i gdy skończyłam spojżałam na zegarek, po czym pożegnałam się z Sakuro-chan i wyszłam z klasy, ponieważ zauważyłam na zegarku że jest jeszcze 5 minut do dzwonka na lekcji, a chciałam jeszcze na tej przerwie odpowiedzieć Alexowi i naszczacie to zdążyłam przed dzwonkiem. Pozostałe trzy lekcje minęły mi bardzo szybko!  Na czwartej lekcji dostaliśmy od wychowawczyń karteczki związane z klubami do których chcieliśmy  dołączyć.  Trudno było się zdecydować, ponieważ klubów było naprawdę dużo, a my mogliśmy tylko wybrać trzy, wiec wychowawczyni dała nam tydzień czasu nad zdecydowanie się do którego kluby chcieliśmy dołączyć. Na piątej lekcji dowiedzieliśmy się że jesteśmy zwolniej z ostatnich lekcji i to jest nasza ostatnia lekcja.Oczywiście każdy się cieszył, oprócz mnie, ponieważ  dla mnie to oznaczało czekanie, pod szkołą na moją właścicielkę , którą na przerwie po tej lekcji nie mogłam odnaleźć żeby jej o tym powiedzieć, wiec nie miałam wyjścia, wyszłam ze szkoły i przed wejściem czekałam na Sakuro-chan. Właśnie wtedy podbiegła do mnie Ali :
~~
 - Hej Kaneko, nie idziesz do domu ? - Zapytała grzęźnie
~ Nie, Czekam na Sakuro-chan - Odpowiedziałam 
 - Na Sakuro-chan?...A naszą nową nauczycielkę muzyki tak ?
~Mh... Jest moją właścicielką, zawsze razem wracamy do domu, ale za dwie godziny dopiero kończy, wiec muszę na nią czekać 
 - Rozumiem...Mh...Wiesz co nie spieszy mi się do domu , a nie daleko naszej szkoły jest kawiarenka możemy się tam razem przejść na słodkość, a potem za dwie godzinki do szkoły wrócić, co ty na to ?
 ~ Ta propozycji bardzo mi się podoba, bardzo chętnie - Odparłam zadowolona 
- Super no to chodźmy - Złapała mnie za rękę i razem ruszyliśmy do kawiarenki.
~~~~
 Kawiarenka naprawdę była strasznie  blisko szkoły że szybciutko do niej dotarliśmy i tam będąc weszliśmy do środka, witając się grzecznie z obsługą zajmując stoliczek oraz zamawiając coś dobrego .  



Rozmawialiśmy zajadając się słodkościami  i w ten sposób jeszcze bardziej się zaprzyjaźnialiśmy oraz świetnie się bawiliśmy!  Gdy było już późno zapłaciliśmy za słodki posiłek i wyszliśmy żegnając  się z obsługą z kawiarenki, wtedy będąc już na zewnątrz odparłam do Ali radośnie :
~~
 ~  Ali musimy częściej wychodzić na słodkość razem.
- Ta to prawda! - Zaczęła się śmiać razem zemną i właśnie wtedy telefon Ali zaczął dzwonić - Oh!..Przepraszam -  Wyciągnęła telefon z kieszeni - To mama, jak pozwolisz 
~ Pewnie odbierz!
- Dzięki - Odebrała od mamy i zaczeła z nią rozmawiać, a ja grzecznie stojąc obok niej czekałam jak skończy rozmawiać i  gdy skończyła oraz schowała swój telefon do kieszeni, spojżałam na nią
 - Kaneko,  muszę natychmiast wracać do domu i popilnować młodszych brać, ponieważ  moja mama musi pojechać do pracy, wiec nie mogę teraz razem z tobą wrócić do szkoły dojdziesz sama ?
~ Tak! Oczywiście!To nie daleko, wiec sobie poradzę, wiec wracaj do domu ! - Odpowiedziałam radośnie 
- Naprawdę ?!..To super! Jednak cię przepraszam, przecież obiecałam że wrócę z tobą do szkoły, ale niestety tak wyszło, przerażam
~ Nie, no spoko, rozumiem! Idzi już, bo za chwile powiesz że cię zatrzymuję - Popchnęłam ją w uśmiechu
 - Dobra, już idę... Cześć! - Pożegnała się i pobiegła  
~~~~
Właśnie wtedy pomachałam jej na pożegnanie, a jak znikła mi z oczu, to chciałam ruszyć w stronę szkoły, jednak właśnie wtedy ktoś mnie złapał za rękę i pociągnął za sobą, na tyły kawiarenki,  było to tak szybko że nie zauważyłam kto to był. Po czym  przycisnął mnie do ściany i przywitał się:

- Dawno się nie widzieliśmy kochaniutka - Odparł blądyn 
 ~   M-A-K-S! - Zaczerwieniłam się gdy go zobaczyłam 
- Hehe..Wiec jednak zapamiętałaś moje imię - Zbliżył się do mnie tak blisko że nasze noski się dotknęły
  ~ J- Jeśli z-znów c-chcesz s- spróbować  m-mnie p-pocałować...To ci się nie uda ! - Jąkałam się   
- Nie tym razem tego nie chcę gwiazdeczko!..Chcę tylko porozmawiać i lepkiej cię poznać - Odparł puszczając mnie
 ~ Hę ? -Zaskoczyłam się - Porozmawiać  ?
- Tak 
~ Lepkiej poznać ?
-Tak 
~ TO PO CO BYŁO TO WSZYSTKO! - Tupnęłam noga podnosząc głos nadal cała czerwono 
- Przepraszam, taki mój zwyczaj porywania słodziuchnych kotków - Puścił mi oczko
~ Ps..-Przyschłam  odwruciłam od niego wzrok
- Lubę jak tak się denerwujesz, jesteś wtedy taka słodka - Pocałował mnie w policzek 
~ [ Cała czerwona jak buraczek, bez słowa od sunęłam się od niego ]
-[Zaczął się śmiać]
~ N-Nie R-rób tak! 
- Dobrze..Dobrze...To co pogadamy i się poznamy gwiazdeczko ?
 - [ Westchnęłam] - Naprawdę chcesz pogadać?To żaden twój kolejny test? Naprawdę nie będziesz mnie próbował pocałować ? - Zerknęłam na niego
- Tak, Nie, Nie będę próbować wiec ? - Spojrzał na mnie w uśmiechu
~ Ok, możemy pogadać wracając razem do szkoły 
- Super!...Nawet znam krótszą drogę stąd do szkoły, przez las, wiec chodźmy
~ Mh...- Odparłam i ruszyłam za nim  
~~~~
Szliśmy powolnym krokiem w stronę las, rozmawiając, lecz nie do końca, ponieważ nasza rozmowa wyglądała na tym że Maks pytał, a ja grzecznie i posłusznie  odpowiadałam  na nie, aż do momentu wejścia do lasu, ponieważ wtedy rzadziej odpowiadałam na pytania, bo bardziej się rozglądałam po lesie, ponieważ odczuwałam na sobie   uczucie obserwowania mnie, przez to odczuwałam wielki niepokój i strach. 
~~~~~
~ Maks...
- Tak ?
~ Daleko jeszcze? 
- A co ?
~  Nic, tak pytam 
- Ok, Nie daleko 
~ Dobrze 
- Kontynuujmy  rozmowę ok
~Mh 
~~~~~
Odparłam nie pewnie i niepewnie dalej odpowiadałam bałam się tego dziwnego, przerażającego, lasu, w którym czułam się dzianie obserwowana, oraz czułam że się oddalam od szkoły, a nie zbliżam się, wtedy nawet nie wiedziałam gdzie jestem , po prostu szłam za Maksem, aż do momentu, gdy się nie zatrzymał się w połowie drogi, w milczeniu.

~ Max?..Co się stało ? - Zapytałam zaniepokojona 
- Przepraszam - Powiedział smutnym głosem - Zmusili mnie 
~ HĘ?
~~~~
 Tylko tyle zdołałam powiedzieć, do niego, ponieważ wtedy dostałam czymś mocno w głowę i straciłam przytomność .  Obudziłam się z bólem głowy. Standardowo przywiązana do krzesła, w starej, strasznej, opuszczonej piwnicy, jakiegoś śmierdzącego domu.  Przerażona, nie widząc co się dzieje wierciłam się żeby się uwolnić ,lecz byłam zbyt mocno związana dziwną liną blokującą moje moce i transformację w kota, przez to nie mogłam się uwolnić, ani uciec z tego dziwnego, strasznego miejsca ! Nagle właśnie wtedy rozległ się przeraźliwy dźwięk, który strasznie mnie przestraszył że moje serce waliło jak szalone oraz moje mięśnie spięły się całe, przeto znieruchomiałam bez ruchu rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu wysłuchując się do okuła i wtedy usłyszałam kroki zbliżając się do mnie, po czym otwierając drzwi, przez które weszło do pomieszczenia trzy dziwne zakapturzone postacie.
 Trudno było ich opisać, ponieważ ledwo było ich widać w ciemnym pomieszczeniu ledwo oświetlonego światłem, jednak zaobserwowałam, gdy wchodzili do pomieszczenia  że mieli kasztanowe włosy i  zielone, brzozowe  bluzy zaplamione krwią tak samo jak ich ciemne spodnie! 
 Nie mogłam odczytać ich twarze, nie dlatego że było ciemno tylko dlatego że były zakryte chustkami lub dziwną maską!  Przerażona nimi i sytuacją patrzyłam na nich ciężko połykając ślinę, jak do mnie podeszli oraz naprzeciwko mnie stanęli.
~~~~~

- Taka śliczna dziewczyna... - Odezwał się jeden w masce
- Przykro mi, że musi się to tak zakończyć - Dodał ten zakryty chustą
~ Co zakończyć?...Kim jesteście - Zapytałam we łzach przerażona
- Nasze spotkanie. - Odpowiedział trzeci
 - Jesteśmy przyjaciółmi twojej ukochanej Sakuro-chan - Odpowiedział ten w masce
~ Hę?
- Taka ładna dziewczynka, a musi umrzeć -   Dodał ten zakryty chustą, który przeczesywał moje śliczne swą dłonią moje  kocie włosy
 ~ A-Ale J-Ja N-Nie chcę  U-Umierać! - Prawie wrzasnęłam
- Ty tutaj nie masz nic do gadania! Operator chciał, to zabijemy! - Powiedzieli w trójkę
- Ale może najpierw się z nią pobawimy co chłopaki? - Odparł w masce
- A czemu nie!- Odparła reszta spojżawszy na mnie
~ Hę?
- I to wszystko dzięki twojemu koledze, który nam pomógł cię złapać - Za czeli się śmiać
~ Mojemu koledze ?
- Tak! Z tym którym byłaś w lesie! - Odparli zadowoleni
 ~'' Nie to nie może być prawda! On by tego nie zrobił! Max, jest zboczony ale jest dobry'' - Powiedziałam w myślach, i wtedy poleciały mi łzy z Oczu -  On tego nie zrobił! To nie jego wina! Zmusiliście go!
~~
Krzyknełam płacząc, wtedy dostałam mocno w policzek od jednego z nich, zamilkłam wtedy płacząc z bólu i strachu, a on się wtedy odezwał.
 ~~~
- Nie drzyj się tak,bo jeszcze ktoś usłyszy!
~ Właśnie o to chodzi! Mają mnie usłyszeć i odnaleźć waszą kryjówkę! - Odparłam cichutko dalej płacząc. 
 - Naprawdę doskonały plan, ale ci nie pomoże i tak zginiesz! - Za czeli się śmiać - Ale najpierw się z tobą pobawimy - Odparli podchodząc do mnie bliżej
~ NIE!..DOTYKAJCIE MNIE!AAAAAAA... POMOCY! SAKURO-CHAN! - Krzyczałam przerażona, gdy zaczęli mnie dotykać i rozbierać 
~~~~~
 Właśnie w tym czasie Max, spacerując po mieście uświadomił sobie co właściwie zrobił Kaneko, mówiąc do siebie, postanowił : 
~~~~
 -  Co ja zrobiłem! Przecież oni ją zabiją!A ja głupi na to powalę! Musze ją znaleść! Ale najpierw poproszę, jej opiekuna żeby mi w tym pomogła. - Pobiegł w stronę szkoły  


(Sakuro-chan?)
//Sorry że tak długo na niego czekałaś //
//Ps. Wiadomość na Chat//

poniedziałek, 18 września 2017

Od Lexie cd. C4A

  Nie stworzono. Zabawnie to brzmiało w ustach kogoś takiego jak Lyiacon.
- To nie jest również moja specjalizacja - przyznała Lexie, nie mogąc jednak ukryć podniecenia, które niesie ze sobą Wyzwanie - jednak nie powinno mi to zająć dłużej, jak 25 godzin z uwzględnieniem snu, jeśli znajdę ten przeklęty tutorial na youtube.
  Dziewczyna rozprostowała palce i zminimalizowała wiadomość do niewielkiego okienka, po czym przerzuciła go do prostego, deszyfrującego programu - niech zdejmie, co potrafi.
- Będziesz deszyfrowywać według tutoriala? - chłopak wyglądał na rozbawionego.
- Nie - mruknęła, odpalając przeglądarkę, a w między czasie  przełączając antywirusa na tryb, przepuszczający cokolwiek, sprawdzając postęp mojego prymitywnego programiku, odpalając kilka programów pomocniczych i włączając notatnik. - Potrzebują pobrać jeden program, a za chiny nie jestem w stanie go znaleźć za darmo.
  Przez chwilę jeszcze dziewczyna czuła wzrok chłopaka na sobie, jednak wreszcie wstał od stołu i rozejrzał się po piwnicy. Kątem oka Lexie przyglądała się jego poczynaniom, jednak większa jej część skupiona była na problemie - zaszyfrowanych koordynatach. I przetrząsaniu YT, co mimo wszystko było chyba bardziej kłopotliwe, niż same kodowanie.
  Prosty program szybko nawalił, i na całym ekranie pojawiło się kilkadziesiąt errorów, przysłaniając okna dialogowe, jednak sekwencja Trzech Króli pomogła szybko uporać się z problemem.
  Lyiacon sprawdzał ściany, kratkę wentylacyjną, podłogę. Oglądał sufit.
- Czy ta piwnica na pewno jest bezpiecznym miejscem? - spytał, pocierając dłonią o suchą jak pieprzy i schludnie wyglądającą ścianę z szarego betonu.
- Najbezpieczniej w promieniu stu kilometrów od Laboratorium, zważywszy na to, że jesteśmy może dwa kilko od wejścia frontowego - odparła, przygryzając lekko wargę, gdy po raz trzeci trafiła na ten sam tutorial, który, rzecz jasna, nie działał.
- Wygląda solidnie - powiedział cicho do siebie chłopak, po czym jakby wpadając na jakiś pomysł, wyszedł na chwilę z pomieszczenia.
  Fascynująca deszyfracja współrzędnych trwała. CodeOffice nie wydobyło nawet jednej-dziesiątej, ukrytego za szumem kodu, gdy pasek ładowania zaczął masakrycznie zwalniać i trzeba było pomagać programowi, manualnie wyszukując elementów i konwertując na inny format, przerzucając po drodze przez dwie inne aplikacje. A Lexie i tak była rada, że je ma, bo bez nich wszystko musiało by zostać zrobione ręcznie, a tego na pewno nie dałaby rady zrobić. Współczesne zabezpieczenia zaczynały się robić coraz bardziej skomplikowane i hakerzy nie nadążali z robieniem obejść. Szczególnie, że tworząc każde obejście programowali kod to obejście blokujący i aplikowali do siebie. A potem znajdował się ktoś lepszy od nich, kradł im kody i sprzedawał. Albo nawet sami sprzedawali... Anonymus sam sobie kopał grób. W którymś momencie nie będzie już liny, którą będzie można wyrzucić z dołu i zaczepić o wystający z ziemi krzyż. 
  Jasnowłosy wrócił, niosąc stertę koców. Rozłożył je na ziemi grubą warstwą i usiadł na nich. Kątem oka Kruk widziała, że przeobraził swoją dłoń w jakieś narzędzie i zaczął nią majstrować przy niedawno naprawionej ręce.
- Zamiast hałasować przyniósłbyś jakąś kawę - mruknęła, zapadając się nieco w sobie i naciągając na uszy świeżo odzyskane słuchawki. Jej cała uwaga skupiła się na skakaniu z okna do okna, pliku do pliku, między kodem programu, programem a kodem deszyfrowanym. Puściła playlistę, odnosząc ją do czasu na komputerze. Smutne tony "Dźwięku Ciszy" mówiły, że została już tylko połowa czasu.
(Lyiacon? Skoczysz po kawę małej księżniczce :P)

niedziela, 17 września 2017

Od C4A do Lexie

- Jesteś wspaniała. - przyznał, przerywając ciszę.
Wziął od niej dyskietkę i wystawił ją pod światło by sprawdzić czy nie jest uszkodzona. Tak może wyglądał trochę mądrzej. W rzeczywistości nie znał się na tym ani trochę. To nie jego dział. Niech Lexie zajmie się prezentem dla niego. A skoro już mowa o prezentach...
- Ja też mam coś dla ciebie. - odparł, odchodząc do tyłu.
Z kurtki wyjął połyskujące na zielono słuchawki dziewczyny, które zgubiła. Założył jej je. Pasowały jak ulał.
- Mam nadzieję, że działają tak jak wcześniej. Musiałem je rozłożyć na części, ale to była pestka.
- Pasują. A czy działają to muszę sama sprawdzić.
Dziewczyna obdarowała go szczerym uśmiechem. Rozpromieniło go to trochę od środka. Jednak potem obowiązki i prawdziwy powód bycia tu ściągnął go na dół.
- Możesz...? - gestem pokazał na Feo i dyskietkę.
- Dwa razy nie musisz prosić. - odparła bez zastanowienia.
Włożyła rzecz do czytnika. Trochę to trwało. Przez moment się im zdawało, że ktoś się zbliża. To był jednak fałszywy alarm. Mimo to dla przezorności podłączyli słuchawki i odwrócili tak, by mogli dobrze słyszeć równocześnie.
To, co znajdowało się na dyskietce, to były głównie nagrania z rozmów naukowców o samym Lyi'u, ich plotki, hipotezy... Czasem Biały Kruk dodawała od siebie trafny komentarz, lub mówiła co zaraz będzie. Najbardziej zainteresowała go część, w której jeden z nich wypowiadał się przy małej grupie wtajemniczonych o czymś, co brzmiało raczej jak fakty. Mianowicie mówił to, co sam Lyi mógł wiedzieć bądź przypuszczać. Omawiał zdarzenie podobne do tego, od którego się wszystko zaczęło... O samej organizacji nie powiedział nic.
- ... Żywe takie przypadki są notowane bardzo rzadko, z czego nie zawsze ujawniają się z własnej woli. Jeden ostatnio, czy to przez głupotę, czy to przez pomyłkę, sam się ujawnił. - Lyi poczuł jakby tym ostatnim zdaniem mówiący kierował się prosto do niego, co zabolało na sumieniu podwójnie - Jeszcze niedawno moglibyśmy mówić, że jest on trzeci. Natomiast obecnie bez zawahania mogę rzec, że jest ich już tylko dwóch.
Chłopak odsunął się od monitora. Jak na razie dość informacji.
- Co się dzieje? - zapytała dziewczyna.
- N-nic. - próbował brzmieć neutralnie - A może... Myślę, że wkopaliśmy się w coś o wiele głębszego. Z tego mogą być kłopoty.
- W jakim znaczeniu?
- W takim, że ktoś może ci coś zrobić. - już nie wspomniał o sobie, zawsze bardziej martwi się o innych.
W tym momencie na myśli miał jej bezpieczeństwo, ponieważ daje mu informacje, oraz Wanieczko... W ich ugrupowaniu było około 40 członków, sami mężczyźni. Krążyły plotki, że stwórcy pracowali również nad kobietami, lecz tyle w tym prawdy co w Babie Jadze, jak to mawiali. Nieważne, to nic nie wnosi do tematu. Wanieczko był jedynym z grupy, kogo spotkał ponownie, i to całkiem przypadkiem. To było około 4 lat temu. I to wtedy był całkiem inny, niż gdy razem trenowali. Mieli ze sobą kontakt przez pół roku, który nagle się urwał. Ostatnią wiadomością od Wani był sygnał ostrzegawczy wysłany z zakodowanego położenia. Wcześniej Wan ostrzegał, że jeśli zniknie, ma go nie szukać w pojedynkę. Nie wiadomo w co on się wplątał, lub co chciał ukryć. Wreszcie nadarzyła się okazja...
- Nie mówisz tego na serio?! - zaintrygowała się.
- Hoho, a myślisz, że żartowałbym o czymś takim? - oparł się do końca o krzesło - Dziewczyno, sam jestem zaskoczony jak daleko to zaszło...
Oparła ręce o blat, przeczesując dłońmi włosy.
- Szybko, jakieś nowe pomysły, plan awaryjny? - rzuciła.
Lyi przez chwilę milczał. Wahał się czy podzielić się z nią tą informacją, czy poprosić jakiegoś informatyka o pomoc. Jednak przy tym drugim nie wiadomo czy nie trafiłby na kota w worku. Poszperał trochę w swej pamięci i znalazł tę lokację, a raczej zaszyfrowane współrzędne. Wyświetlił je na Feo.
- Możemy się dowiedzieć więcej, jeśli odwiedzimy to miejsce. - odparł, bez większego wtajemniczania - Co jak co, ale my się chyba uzupełniamy. Ty umiesz się obsługiwać plikami lepiej ode mnie, a ja bronią. - dodał dla zachęty.
- Tu się nie zgodzę. Nie widziałam cię jeszcze w akcji przy komputerze. Za to widziałam co zrobiłeś z Feo. - to stwierdzenie go skrępowało.
- Tak, to prawda, ale... Nie stworzono mnie, bym grzebał w komputerach. Potrafię coś ulepszać, lecz tylko po to, by były z tego korzyści na bitwie... - pokręcił kciukami - Tak czy inaczej... Ile może ci zająć złamanie szyfru?

<Lexie? Możesz zawsze zaoferować Lyi'owi coś lepszego do spania, niż boczne kanały :D. Wtedy będą spędzać w brud czasu razem.>

wtorek, 12 września 2017

Od Sakury CD Koneko

Neko była jak zawsze pełną radości, energii i w dotyku szczęśliwa. Tylko to mi wystarczyło, aby wiedzieć że jej niczego nie zabraknie. O bezpieczeństwo ja już miałam zamiar się zatroszczyć. Wystarczył mi tylko widok jak to Neko się uśmiecha. Mija mała kocia wampirzyca, była niczym słońce na błękitnym, czystym niebie. 
~~~~
Spojrzałam się na nią z uśmiechem na twarzy. Sama nie wiedziałam w jaka to zabawę się pobawimy, ale na pewno coś wymyślę.
- Wiesz dokładnie nie wiem co, bo jakoś nie znam się na zabawach - odpowiedziałam ją, zastanawiając się w co mogłybyśmy pobawić się.
- Mi do obojętnie w co się pobawię, chce tylko aby było zabawnie - spojrzałam się na nią, a jedyną śmieszną zabawa jaka przychodziła mi do głowy to kalambury.
- To może pobawimy się w kalambury. Wiesz chodzi o to, aby naśladować coś, kogoś ale bez używania słów. Tylko i wyłącznie ruch ciała - spojrzałam się na dziewczynkę, a ona była uradowana. W jej oczach skakały rozbawione iskierki. 
- Tak, chce się w to pobawić! - powiedziała radośnie. 
- No to zaczynaj - po chwili namysłu Neko już wiedziała i zaczęła coś pokazywać. Było to przezabawne. Odgadnełam co Neko przedstawiała, ale czasu również to zabrało. Po kilku próbach i wylanych łez ze szczęścia, nadszedł czas aby pójść spać.
- Neko czas iść spać! - spojrzałam na nią, a ona podeszła do mnie bliżej. Zauważyłam  że jest zmęczona. To co dzisiaj przeżyła w szkole, również ja zmęczyło. Wzięłam ją na ręce i położyłam ją do łóżka. Była taka leciutka i w dodatku wyglądała jak mała śpiąca księżniczka. 
- Sakura-chan zaśpiewaj mi kołysankę - spojrzałam na nią i przytulając się do niej zaczęłam jej śpiewać kołysankę, która to kiedyś usłyszałam.
Może nie była to dosłownie kołysanka, ale jak się ją zaśpiewało delikatnie, każdy potrafił się przy niej zrelaksować i z uśmiechem na twarzy. Neko zasnęła wtulona we mnie, ja jednak musiałam przerwać te miłe rzeczy na coś co musiałam zrobić, aby zapewnić bezpieczeństwo. Przed północą wybyłam z domu, a wraz ze wschodem słońca wróciłam. Byłam masakrycznie zmęczona, ale nie mogłam dać po sobie tego poznać. Wypiłam kawę, wzięłam kąpiel i już nadszedł czas, aby obudzić moją małą Neko. Chcąc już po nią iść, ona wkroczyła do kuchni zaspanym, wolnym krokiem.
- Dzień... dobry -  ziewnęła, a ja spojrzałam się na nią.
- Witaj! - uśmiechnęłam się. - Tutaj masz śniadanie. Śmiało zajadaj - spojrzałam na nią, a ona po zjedzeniu kilku kęsów, przyjrzała się dokładnie mi.
- Dlaczego nie jesz? - zapytała.
- Ja już jadłam, a teraz wystarczy mi kubek kawy. Wybacz, że nie zjem z tobą - co prawda skłamałam, ale ja nie miałam ochoty, aby co kolwiek zjeść. Kawa w zupełności wystarczyła mi. 
- Nic nie szkodzi - odparła z uśmiechem jak banan na twarzy. 
Po zjedzeniu, posprzątaniu po śniadaniu, przygotowaniu się do szkoły oraz wyjścia, wzięłam swoją torbę i ruszyłam wraz z Neko do jej szkoły. Przed bramą przy której się żegnałyśmy dałam jej buziaka w czoło, a gdy zniknęła mi z pola widzenia, chciałam wrócić do domu, aby uciąć sobie małą drzemkę. Pech chciał, że sen dzisiejszego dnia nie był mi potrzebny. Zmachana Cama przez bieganie poprosiła mnie błagalnym wzrokiem czy nie chciałabym poprowadzić muzyki w ich szkole, gdyż jedna z nauczycielek się od nich zwolniła. Ja nie potrafiłam jej odmówić i się zgodziłam. Wzięłam dziennik i poszłam do jednej z klas. Jak się okazało, była to klasa Neko.
- Proszę usiąść na swoje miejsca! - weszłam do klasy i powiedziałam pierwsze słowa. Każdy zaczął się przyglądać mi uważnie.
- Kim pani jest? - powiedział jakiś chłopak.
- Sakura- chan co tutaj robisz?! - usłyszałam znajomy głos mojej małej dziewczynki. Ja się tylko uśmiechnęłam do niej.
- Tak więc zacznijmy od tego, że się przedstawię. Nazywajcie mnie Sana. Kiedyś uczyłam w tej szkole muzyki i los chciał, abym i przez pewien czas to porobiła. Wasza poprzednia nauczycielka odeszła z przyczyn prywatnych więc zostałam poproszona, abym się zajęła lekcjami muzyki - każdy spojrzał się na mnie z dołu do góry i na odwrót. - Wasze imiona znam, jednak i tak nie będę się do was nimi zwracać. Będę was nazywać tak jak ja będę tego chciała. Moje zasady, których musicie przestrzegać. Pierwsza z nich to słuchać uważnie, druga nie gadać, a trzecia najważniejsza to aby się bawić i wykonywać moje polecenia - przybrałam stanowczy ton głosu po czym z uśmiechem na twarzy spojrzałam na nich. 
Jeden z chłopaków przykuł moją uwagę. Przyjrzałam się mu dokładnie i nim coś chciałam powiedzieć, on spojrzał na mnie groźnym wzrokiem.
- Pani różowa! Skoro pani taka mądra to niech najpierw przedstawi nam swój brzydki głos - słysząc to, odgarnęłam włosy na bok i podeszłam do pianina. 
- Skoro uważasz, że mam brzydki głos to zobaczymy - powoli a zarazem delikatnie dotykając białych oraz czarnych klawiszy zrobionych z kości słoniowej zaczęła się tworzyć melodia, a słowa zaczęły po chwili wychodzić z moich ust.
 Sama nie wiem kiedy to się stało, ale za bardzo dałam się ponieść i kilka zwierzaków (dokładnie mówiąc ptaków) przyleciało do okna i wleciały do środka przez otwarte okno.
- Wybaczcie, ale trochę się zagalopowałam - powiedziałam trochę zawstydzona.
- Powinieneś przeprosić Sakure! - zaczęły dzieciaki krzyczeć.

<Neko?> Wybacz, ze tak długo czekałaś...

środa, 6 września 2017

Od Lexie cd. C4A

Gdy tylko Lexie upewniła się, że chłopak nie jest w stanie jej zobaczyć, puściła Feo pełną prędkością. Zostało jej już naprawdę mało czasu. Cicha przygrywa „To już jest koniec” zwiastowała niechybne przetestowanie dokładności pomiaru granicy czasu. Psokształtne ciało robota raz po raz niemal wpadało na ściany, ryjąc pazurami ziemię, by wyrobić na zakręcie. W oddali majaczyło już Laboratorium, już robot przemykał pod tym charakterystycznym szyldem złotnika, już wkraczał głównym wejściem, gdy wybrzmiały ostatnie nuty utworu. W ciszy dotarł do pokoju, wywarzając drzwi, a przerażona białowłosa zeskoczyła z jego grzbietu i władowała się do kapsuły. W chwili, gdy jej drzwi się zamknęły, przełączyła się do swojego zwykłego ciała. 
***
Spróbowała unieść się do pozycji siedzącej, jednak ręce miała jak z waty. Spojrzała na zegarek. Spóźniła się o 2 minuty 36 sekund i 8 setnych. Dyszała ciężko, jak po długim biegu, a przecież nawet Biały Kruk nie zdążyła wykonać żadnego wysiłku. Na dodatek... Lyiacon. Musiała do niego dołączyć jak najszybciej, zanim zaszyje się tak, że nikt nie będzie w stanie go wytropić. I musiała coś poradzić na konieczność powrotów, choć... chyba miała już pewien, dość ryzykowny pomysł. No i chłopak chciał informacji. To akurat wydawało się najprostszym elementem. W końcu w laboratorium informacje magicznym sposobem przemieszczały się z zawrotną prędkością. Oczywiście szpiegowskie wynalazki na pewno to ułatwiały. Jak na przykład pająki.
***
Wreszcie wszystko było gotowe. Pierwsze, eksperymentalne przenośne urządzenie do podtrzymywania życia uśpionego naczynia dla duszy leżało spokojnie na biurku. Bucząc cicho Feo kończył ładować swoje akumulatory. Lexie przez chwilę rozważała wzięcie innego ze swoich wynalazków, jednak ostatecznie do zasilania ich potrzebne było bardziej skomplikowane paliwo, niż do Feo, który potrzebował tylko trochę prądu. A prąd da się zdobyć. Juki, niemal zapakowane, leżały obok stwora, czekając smętnie aż Czarnowłosa litościwie je dopakuje i zapnie. Snajperka spoczywała spokojnie w ciężkim pokrowcu na gitarę. On również był przez jakiś czas obiektem zastanowienia dziewczyny, jednak finalnie zdecydowała się go zabrać. Być może był nieporęczny i uciążliwy, jednak był też nieocenioną tarczą, do której jej mała forma mogła niemal w całości wleźć, jeśli się dobrze skuliła. 
Czarny Kruk przeglądała jeszcze materiał, zgromadzony przez pająki, selekcjonując i zgrywając co ważniejsze informacje w swojej pracowni, gdy drzwi syknęły cicho i do pokoju wsunęła się męska postać. Przystojny mężczyzna po czterdziestce, ubrany w niegdyś białą i elegancką, teraz poplamioną na więcej sposobów, niż udałoby się wymyśleć nadpobudliwemu sześciolatkowi, koszulę oraz średnio do niej pasujące, podarte i połatane w kilku miejscach jeansy.
- Powiem otwarcie. Dziwi mnie, że nie zatrzymałaś tej wiadomości dla siebie – oznajmił głośno od drzwi, nie wchodząc w głąb laboratorium
- A mnie, że tu jesteś. Zmowa izolacji już przestała działać? – spytała cicho, nie przerywając przeglądania plików.
- Nawet nie wiesz, kogo znalazłaś. Jest jednym z trzech, którym udało się to przeżyć. I jednym z dwóch, którzy żyją do teraz.
- Jak chcesz pomóc, to powiedz mi lepiej, kto go zbudował – rzuciła mimochodem dziewczyna, przerzucając ostatni plik i dla zachowania pozorów oglądając wszystko od nowa.
- Ktoś, kto nie powtórzy swojego wyczynu. To nie moja dziedzina, ale... jak już go złapiesz, to mogłabyś odsprzedać sposób tworzenia takiej skóry?
- Skąd wiesz, że na niego poluję?
- Nie wiem. Ale nawet jeśli to wszystko nie jest twoją sprawką, to list od taty już na pewno jest w drodze. – Mężczyzna zrobił pauzę, czekając na reakcję dziewczyny. Ta jednak nic nie odpowiedziała. Wzruszył ramionami. – W każdym razie wiesz gdzie mnie szukać w razie potrzeby. Powodzenia panienko.
Wyszedł. Lexie tylko na to czekała. Dobrze widziała, że na bucie mężczyzny przyjechał pająk. Pająk, który poprzednio patrolował okolicę w poszukiwaniu Lyiacona. Skoro wrócił, chłopak musiał być w pobliżu i czekać. Pewnie zostawił wiadomość na jego dysku.
Przygotowania były skończone. Lexie ruszyła powoli do pokoju. Jeśli będzie musiał na nią chwilę zaczekać, nic mu się nie stanie.
***
Był trochę zaspany, jakby przed czymś uciekał, jednak faktycznie, nic mu nie było.
- Co, dorwał cię Satelita? – zapytała dziewczyna, szczerząc zęby w uśmiechu.
- Jaki Satelita? Masz na myśli te drony, latające wokół laboratorium?
- Mam na myśli wszystko, co orbituje wokół tego miejsca. Drony tylko mają wyglądać i odstraszać zwykłych ludzi swoim byciem latającą kamerą – wyjaśniła.
- Możliwe. Masz je? – Lyiacon, uniósł brwi.
- Informacje? – Lexie wyjęła spod koszulki coś, co wyglądało jak...
- Co to jest? – Chłopak spojrzał nieufnie na kwadratowy przedmiot.
- Dyskietka. Nie ufam tym nowym dyskom, przenośnym. Zbyt łatwo je odczytać. A to jest tak prymitywne, że chyba już nie wiele zostało maniaków, którzy mogą to odtworzyć. A Feo ma zainstalowany czytnik.
Na chwilę w ciemnym pomieszczeniu piwnicznym zapanowała cisza, rozpraszana tylko buczeniem Feo.

(Lyiacon? Jak zawsze wyszło dużo osobno i tylko chwila razem. Kurcze :/)

niedziela, 3 września 2017

Od Koneko C.D Sakura


Radośnie podskakując i opowiadając emocjonalnie mojej włościance o moim pierwszym dniu w szkole, rozbawiłam się, gdy go skomentowała oraz zawstydziłam się, gdy opowiadając jej co się w szkole dowiedziałam o moich potrzebach, tak łatwo zgodziła się na nie, jak będę je potrzebować, to było miłe, ale bardzo zawstydzające, już to sobie wyobrażają czerwieniłam się jak truskawka, na szczęście na razie nie musiałam tego robić, ponieważ na razie tego nie potrzebowałam i miałam nadzieje że szybko to nie nastąpi !  Na razie wtedy to potrzebowałam jedzonka, wiec docierając do domu pomogłam Sakuro-chan zrobić szybko obiadek, który po zrobieni   przy stoliku zajadaliśmy obie go.

 Po zjedzonym obiadku, odpoczywaliśmy obie na kanapie oglądając śpieszne filmiki w telewizji,  śmiejąc się z nich, jednak po chwili mi się to znudziło i chciałam się pobawić, wiec wtedy weszłam na kolana Sakuro-chan mówiąc wtedy do niej :
~~
  ~ S-A-K-U-R-O-C-H-A-N!...Pobawmy się ! ?
 - Spakowana na juto do szkoły ? - Zapytała 
 ~ Nie... - Odpowiedziałam krótko
 - To się spokój, to się pobawimy - Odparła  
~ Dobrze! - Powiedziałam wstając z jej kolanach, podchodząc do plecaczka lezącego na ziemi obok drzwi, wtedy podniosłam go i ruszyłam do pokoju żeby się spakować, po paru minutach przybiegłam do salonu do sakuro-chan - Spakowana!
 - To dobrze, grzeczna dziewczynka - Pogłaskała mnie po główce, wtedy z sześcian pokazał mi się ogonek i uszka 



Właśnie wtedy zarumieniona zaśmiałam się i spojżałam na moją właścicielkę pytając się ją :
~ To co się razem  pobawimy ?


(Sakuro-chan?)
Ps: Wiem, za krótkie , ale następnym razem bardziej się postaram

sobota, 2 września 2017

Od Davida cd. Remiela

Znam się na ludzkim świecie, tym bardziej, że po części nim jestem, ale inne rasy to dla mnie prawdziwa zagadka. Mimo, iż anioły nie są żadną tajemnicą wśród legend i bajek, to jednak ta "Łaska" o której mówił chłopak była dla mnie nie zrozumiała. Pierwszy raz słyszałem o czymś takim, ale nie trudno było się domyślić, że to coś zostało mu odebrane i teraz był człowiekiem. Ale... jak to się stało? Co mu zrobili? Gdybym miał tylko więcej czasu pewnie zadałbym to pytanie, dowiedział się wszystkiego, ale czasu nie było. Ja już dawno powinienem wrócić, a do nocy mogą zacząć się martwić. Do tego co z nim? Na twarzy miał wymalowany strach, nie widział co robić, a ja nie miałem serca go tak zostawić na pastwę losu. Ale jak mu pomóc? Jestem trytonem, mieszkam pod wodą, nie w ludzkim świecie, nie mam tutaj mieszkania, stałej pracy... jedynie raz na jakiś czas dorobię sobie przy jakiejś pomocy, aby mieć później na ludzkie jedzenie, które smakuje z ciekawości. Nic więcej tutaj nie mam, prócz wiedzy. Ale co ona mi teraz pomoże?
Kucnąłem przed Jeremiel'em.
- Musisz się uspokoić - mówiłem łagodnym głosem. Jeśli zaraz mi spanikuje (a chyba był tego bliski) to będzie jeszcze gorzej, i z nim, i ze mną. - Będzie dobrze, to nie jest trudne. Pomogę ci - położyłam mu ręce na barkach. Spojrzał na mnie z nieco spokojniejszą miną, chociaż w jego oczach dalej widziałem to samo przerażenie co na początku. - Anioły chyba są po części ludźmi, co nie? - cóż, nie byłem tego pewny, ale chyba każda paranormalna postać, która wygląda jak człowiek musi nim być w jakiejś części, prawda? W końcu pochodzimy od tych samych przodków; dobra, kłamie, bo czuje, ze zaraz i ja spanikuje. Co ja z nim zrobię? Nie zabiorę pod wodę, nie umie oddychać, a nawet gdyby udało mi się zrobić z wody maskę z tlenem, wyrzucą mnie, jeśli przyprowadzę człowieka. Nie ważne czy wcześniej był aniołem.
- Nie jestem pewny - powiedział z lekko drżącym głosem. - My nie śpimy, nie jemy... nie mamy takich potrzeb - i znowu ten strach. Delikatnie się uśmiechnąłem.
- To się nauczysz. Po którymś skręcie żołądka będziesz wiedział, ze musisz zjeść, a po którymś zmęczeniu i wylądowaniu na środku ulicy nauczysz się, że musisz spać - mówiłem dalej. Chłopak powoli się uspokajał, mimo iż był bliski szału. Po części go rozumiem. Sam bym zwariował, gdybym nagle nie mógł się przemienić w syrenę i żyć wśród swojej rodziny, w moim środowisku, z tym, że ja rozumiem bycie człowiekiem i może bym sobie poradził. - Tylko nie panikuj. Mieszkasz gdzieś? - zapytałem.
- Tak. Nie. Chyba. Nie wiem - zaplątał się, a na twarzy znów miał wymalowany strach. Milczałem pozwalając mu dojść do siebie. Kiedy to zrobił powiedział, że kiedyś coś wynajął, tak dla pozorów.
- Dobrze. Pójdziemy tam - powiedziałem wstając.
- Teraz?
- A jak się czujesz? - chwilę milczał.
- Brzuch mi coś skręca, a nogi pieką - westchnąłem. Kazałem mu tu poczekać i się nie ruszać, aby odpoczął. Sam zaszedłem do przypadkowego sklepu z jedzeniem, gdzie zamiast kupić miętówki dla Rebeci, kupiłem dwie bułki i kabanosy. Oddałem wszystkie swoje oszczędności; w końcu nie za dużo ich miałem. Raczej tylko co parę monet w garści. Z kupionym jedzeniem wróciłem w miejsce, gdzie zostawiłem Jeremiel'a. Siedział tam z wyprostowanymi nogami i głową opartą o mur. Wyglądał nieco jak chory człowiek, który zaraz miał odejść z tego świata. Usiadłem obok niego dając mu jedzenie.
- Zjedz to i poczujesz się lepiej - spojrzał na mnie. Był blady jak trup, ale wziął do ręki bułki. Najpierw uważnie się przyjrzał, a potem zaczął jeść. - Pójdziemy do ciebie. Weźmiesz prysznic, opatrzymy ci rany i coś się wymyśli. Ale dzisiaj to raczej pójdziesz spać, żeby odpocząć, a ja wrócę do ciebie rano - nie chciałem mu mówić, że już dawno powinienem być w swoim podwodnym świecie, nie chciałem go jeszcze czymkolwiek martwić. Gdybym ja stracił ogon, też był bym bliski szału. Miałem zamiar zostać przy nim do nocy, a kiedy będę miał pewność, że zasnął, wrócić do siebie, opowiedzieć wszystko dla tych, którzy powinni i MOGĄ wiedzieć, by rano wrócić do chłopaka i pomóc.

<Remiel?>

piątek, 1 września 2017

Od Sakury CD Koneko

Pożegnałam się z Koneko i miałam czas, aby załatwić swoje sprawy. Założyłam słuchawki, aby posłuchać muzyki, której to dawno nie słuchałam. Od ostatniego czasu (dokładnie mówiąc od pojawienia się Neko) wychodząc z domu na miasto, nie zakładam słuchawek. Nie potrzebowałam ich. Jednak mówiąc szczerze to stęskniłam się za nimi. Mogłam się całkowicie odciąć od otaczającego mnie świata i zanurzyć się w swoim własnym. Na sam początek udałam się do mojego zleceniodawcy. 
- Podaj hasło - stanęłam przed drzwiami starego budynku, który umieszczony był w dzielnicy do której nie powinno się wchodzić. Przynajmniej nie proszonym. 
- Lisia księżniczka - powiedziałam, a drzwi się otworzyły. 
Nie lubiłam za bardzo przebywać w tym miejscu. Dużo osób paliło, a mój wyczulony węch mówił mi, żebym odeszła stąd jak najszybciej. Zdjęłam słuchawki oraz kaptur. Zamiast tego założyłam maskę odsłaniając kawałek swojej twarzy. Idąc, każdy dokładnie mi się przyglądał. A gdy zmierzyłam kogoś wzrokiem, wyglądał na przestraszonego. Usiadłam na krześle tuż przy ladzie, było wysokie i najwygodniejsze z pozostałych. Moje miejsce jak zawsze było pusto i to dobrze. Każdy wiedział gdzie jest jego miejsce. 
- Ej, ty mała?! - usłyszałam nie znajomy mi głos. Zwróciłam na niego swój wzrok. - Jestem najsilniejszy więc jakbyś mogła ustąpić mi to miejsce było by dobrze - każdy spojrzał się na niego i na mnie.
- Dobrze, ustąpię ci je. Jednak zadecyduje to walka - uśmiechnęłam się, a każdy zaczął się cieszyć. Stoły i krzesła w zastraszającym tempie zniknęły z środka sali, robiąc miejsce do pojedynku.
- Niech więc tak będzie - odparł całkowicie dumny z siebie i pewny, że to właśnie on wygra.
- Daję nam od dziesięciu do piętnastu sekund. Jeżeli przekroczy czas to będzie mi zaszczycić kogoś kto jest silny - uśmiechnęłam się, wreszcie nie miałam niczego złego do zarzucenia. 
- Na pokonanie takiej dziewczynki jak ty, zajmie mi góra z dziesięć. Będę delikatny - dodał, a osoby które były w jego "gangu" zaczęły mu kibicować. Nie przejmując się i kompletnie wyciszając się, pomyślałam o mojej małej Neko. 
- Nie powstrzymuj się - dodałam, po czym przyjęłam posturę do walki. 
Oczywiście ja czekałam, aż on wykona pierwszy ruch. Był tak przewidywalny, że po zrobieniu uniku, chwyciłam go za rękę i położyłam na ziemi. On szybko wstał i zaczął powoli się denerwować. Przy drugiej próbie, udało mu się mnie prawie dotknąć, ale to wciąż za mało, ponownie wylądował na ziemi. Po trzecim razie wylądowaniu na podłodze, wściekł się i użył przedmiotu. Rzucając w moją stronę, ja zrobiłam unik. Niestety moje włosy na tym trochę ucierpiały, to się mega wkurzyłam.
- Nikt nie ma prawa przycinać moich włosów, nawet ja sama! - podeszłam do niego i wgniotłam go w podłogę i to dosłownie mówiąc. 
- Księżniczko przestań! - usłyszałam znajomy mi głos. Podeszłam od razu do osoby, od której usłyszałam rozkaz. - Czy ty zawsze musisz kogoś pouczać? - spojrzał na mnie, a ja się tylko na niego spojrzałam. 
- Ale on przyciął moje włosy! - powiedziałam, aby się jakoś obronić. - W dodatku, każdy wie, że to miejsce jest moje! - dodałam będąc odrobinę wkurzona.
- Młodzieńcze powinieneś na siebie uważać. Zwłaszcza, że nasza Lisia Księżniczka jest najsilniejsza w całej tej grupie. Mała rada ode mnie: Nie dotykaj jej włosów, zwłaszcza nie obcinaj ich, bo możesz nawet przepłacić swoje życie - dodał mój mistrzu. - Chodźmy do mnie - chciałam już za nim iść, ale zamiast zrobić krok za nim, zwróciłam się na pięcie i podeszłam do niego. Wiedziałam, że źle zareagowałam i użyłam za dużo sił. Przycupnęłam koło niego. Chwyciłam za rękę i zaczęłam śpiewać piosenkę, dzięki której mogłam go uleczyć.
Kwiatku, światło zbudź,
Pokaż mocy dar,
Odwróć czasu bieg
I wróć mi dawny skarb

Ulecz każdą z ran,
Odmień losu plan,
Co stracone - znajdź
I wróć mi dawny skarb,
Mój dawny skarb
- Przepraszam - wypowiedziałam ostatnie słowa i poszłam za swoim mistrzem. Nie lubiłam słowa szef, dlatego mówię do niego mistrzu. 
Usiadłam naprzeciw mistrza. Mój wzrok oraz twarz przybrały poważny ton stanu.
- To o czym chcesz porozmawiać jest ważne, prawda?! - podał mi filiżankę herbaty, mojej ulubionej.
- Chcę dostać więcej zleceń. Nie tylko wieczorem, ale też i rano. Po południu do późnego wieczoru chcę mieć wolne. No i nie chcę mieć takich łatwych zadań jak zawsze. Chcę się wreszcie trochę bardziej wykazać - powiedziałam, następnie wzięłam łyk herbaty.
- Chodzi ci o to, że chcesz mieć wolne tylko wtedy, gdy jesteś z tą małą kocią wampirzycą? - spojrzał na mnie uważnie.
- Ona ma na imię Neko. Prosiłabym o to, abyś mnie nie szpiegował. Jeden z twoich posłańców nie wrócił w całości co nie? Tak więc sobie uważaj, równie dobrze mogę przyjąć ofertę od wrogiego klanu - stałam już przy wyjściu. Wyszłam jak tylko wypowiedziałam swoje własne słowa. 
- Sana poczekaj! - każdy się spojrzał na mnie oraz na ich szefa. - Nie możesz odejść do nich. Chyba wiesz co to będzie oznaczać - spojrzałam się na niego, po czym odwróciłam swój wzrok, przeczesując ręką swoje włosy.
- To mój wybór, gdzie jestem i komu będę posłuszna. Ich klan z pewnością da mi lepsze zlecenia i przystanie na moich warunkach w dodatku zapłaci więcej. Tak więc sam decyduj. Ja muszę iść, bo inaczej się spóźnię. Pamiętaj jeżeli, ktoś zbliży się do mojego domu nie będę już taka łaskawa i od razu go zabiję. A moja noga już tu nie powstanie - każdy spojrzał się na mnie.
Chcąc już wyjść na mojej drodze stanęły mi znajome twarze. Był to Drakon i Layli.
- Witaj Sana- chan - spojrzałam się rozwścieczona. 
- Kto ciebie rozzłościł? - zapytał się Drakon.
- Tak więc pamiętaj! Ja potrafię odejść stąd szybciej niż ci się wydaje - dodałam, wychodząc z pomieszczenia. Ubrałam kaptur na głowę i wspięłam się na dach jednego z budynków. Zaczęłam po nich skakać, aby jak najszybciej dotrzeć do szkoły po Neko.
- Sana-chan poczekaj! - usłyszałam Layli. Zatrzymałam się, a gdy ona podeszła spojrzała na mnie.
- Czy ty naprawdę chcesz nas opuścić? Czy chcesz przejść do nich? - spojrzałam na jej twarz.
- Opuszczę was, gdy się na to zdecyduję. A do kogo dołączę to raczej moja decyzja. Jednak ostatnio zastanawiałam się czy nie pracować na swoją rękę. Zwłaszcza, że ostatnio za dużo osób dołączyło do nas, a wy mi nie poświęcacie już tyle czasu jak kiedyś. Po prostu jak tam jestem czuję się niezręcznie, każdy na mnie patrzy jak na kogoś przerażającego, osobę potrafiącą zabić wzrokiem. W dodatku ostatnio nie zaczęliście mi ufać i wysłaliście szpiegów. A teraz wybacz, ale się spieszę - skończyłam na tym swoją rozmowę z nadzieją, że nie będzie szła za mną. 
~~~~
Zdążyłam na czas. Czekając na Neko przy bramie, aż wyjdzie ze szkoły bacznie obserwowałam do okoła szkołę czy przypadkiem kogoś nie ma. Moja mała dziewczynka widząc mnie zaczęła biec w moją stronę. Zamieniła się w kotka, jak tylko wylądowała w moich ramionach zaczęła się do mnie przymilać. Idąc w stronę domu przez całą drogę z wielkimi emocjami zaczęła mi opowiadać co się dziś w szkole wydarzyło oraz czego się dowiedziała i nauczyła.
- Neko, dowiedziałaś się czego o sobie co nie?! - skierowałam swój wzrok w jej stronę.
- Tak - odpowiedziała, będąc trochę bardziej już smutna.
- Jeżeli potrzebujesz krwi, aby zaspokoić swój głód, możesz śmiało ode mnie ją wypić. Moje ciało regeneruje się szybko więc nie ma problemu. Nie chcę poza tym, abyś cierpiała - uśmiechnęłam się delikatnie w jej stronę. - Poza tym, jeżeli pójdziesz jutro do szkoły, a zobaczę jakiegoś chłopaka obok ciebie to się wkurzę i dam mu nauczkę - dodałam, aby ją rozweselić.

<Neko?> Wybacz, że tak długo musiałaś czekać...
Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów
CREDITS
Art Texture1 Texture2