Gdy tylko Lexie upewniła się, że chłopak nie jest w stanie jej zobaczyć, puściła Feo pełną prędkością. Zostało jej już naprawdę mało czasu. Cicha przygrywa „To już jest koniec” zwiastowała niechybne przetestowanie dokładności pomiaru granicy czasu. Psokształtne ciało robota raz po raz niemal wpadało na ściany, ryjąc pazurami ziemię, by wyrobić na zakręcie. W oddali majaczyło już Laboratorium, już robot przemykał pod tym charakterystycznym szyldem złotnika, już wkraczał głównym wejściem, gdy wybrzmiały ostatnie nuty utworu. W ciszy dotarł do pokoju, wywarzając drzwi, a przerażona białowłosa zeskoczyła z jego grzbietu i władowała się do kapsuły. W chwili, gdy jej drzwi się zamknęły, przełączyła się do swojego zwykłego ciała.
***
Spróbowała unieść się do pozycji siedzącej, jednak ręce miała jak z waty. Spojrzała na zegarek. Spóźniła się o 2 minuty 36 sekund i 8 setnych. Dyszała ciężko, jak po długim biegu, a przecież nawet Biały Kruk nie zdążyła wykonać żadnego wysiłku. Na dodatek... Lyiacon. Musiała do niego dołączyć jak najszybciej, zanim zaszyje się tak, że nikt nie będzie w stanie go wytropić. I musiała coś poradzić na konieczność powrotów, choć... chyba miała już pewien, dość ryzykowny pomysł. No i chłopak chciał informacji. To akurat wydawało się najprostszym elementem. W końcu w laboratorium informacje magicznym sposobem przemieszczały się z zawrotną prędkością. Oczywiście szpiegowskie wynalazki na pewno to ułatwiały. Jak na przykład pająki.
***
Wreszcie wszystko było gotowe. Pierwsze, eksperymentalne przenośne urządzenie do podtrzymywania życia uśpionego naczynia dla duszy leżało spokojnie na biurku. Bucząc cicho Feo kończył ładować swoje akumulatory. Lexie przez chwilę rozważała wzięcie innego ze swoich wynalazków, jednak ostatecznie do zasilania ich potrzebne było bardziej skomplikowane paliwo, niż do Feo, który potrzebował tylko trochę prądu. A prąd da się zdobyć. Juki, niemal zapakowane, leżały obok stwora, czekając smętnie aż Czarnowłosa litościwie je dopakuje i zapnie. Snajperka spoczywała spokojnie w ciężkim pokrowcu na gitarę. On również był przez jakiś czas obiektem zastanowienia dziewczyny, jednak finalnie zdecydowała się go zabrać. Być może był nieporęczny i uciążliwy, jednak był też nieocenioną tarczą, do której jej mała forma mogła niemal w całości wleźć, jeśli się dobrze skuliła.
Czarny Kruk przeglądała jeszcze materiał, zgromadzony przez pająki, selekcjonując i zgrywając co ważniejsze informacje w swojej pracowni, gdy drzwi syknęły cicho i do pokoju wsunęła się męska postać. Przystojny mężczyzna po czterdziestce, ubrany w niegdyś białą i elegancką, teraz poplamioną na więcej sposobów, niż udałoby się wymyśleć nadpobudliwemu sześciolatkowi, koszulę oraz średnio do niej pasujące, podarte i połatane w kilku miejscach jeansy.
- Powiem otwarcie. Dziwi mnie, że nie zatrzymałaś tej wiadomości dla siebie – oznajmił głośno od drzwi, nie wchodząc w głąb laboratorium
- A mnie, że tu jesteś. Zmowa izolacji już przestała działać? – spytała cicho, nie przerywając przeglądania plików.
- Nawet nie wiesz, kogo znalazłaś. Jest jednym z trzech, którym udało się to przeżyć. I jednym z dwóch, którzy żyją do teraz.
- Jak chcesz pomóc, to powiedz mi lepiej, kto go zbudował – rzuciła mimochodem dziewczyna, przerzucając ostatni plik i dla zachowania pozorów oglądając wszystko od nowa.
- Ktoś, kto nie powtórzy swojego wyczynu. To nie moja dziedzina, ale... jak już go złapiesz, to mogłabyś odsprzedać sposób tworzenia takiej skóry?
- Skąd wiesz, że na niego poluję?
- Nie wiem. Ale nawet jeśli to wszystko nie jest twoją sprawką, to list od taty już na pewno jest w drodze. – Mężczyzna zrobił pauzę, czekając na reakcję dziewczyny. Ta jednak nic nie odpowiedziała. Wzruszył ramionami. – W każdym razie wiesz gdzie mnie szukać w razie potrzeby. Powodzenia panienko.
Wyszedł. Lexie tylko na to czekała. Dobrze widziała, że na bucie mężczyzny przyjechał pająk. Pająk, który poprzednio patrolował okolicę w poszukiwaniu Lyiacona. Skoro wrócił, chłopak musiał być w pobliżu i czekać. Pewnie zostawił wiadomość na jego dysku.
Przygotowania były skończone. Lexie ruszyła powoli do pokoju. Jeśli będzie musiał na nią chwilę zaczekać, nic mu się nie stanie.
***
Był trochę zaspany, jakby przed czymś uciekał, jednak faktycznie, nic mu nie było.
- Co, dorwał cię Satelita? – zapytała dziewczyna, szczerząc zęby w uśmiechu.
- Jaki Satelita? Masz na myśli te drony, latające wokół laboratorium?
- Mam na myśli wszystko, co orbituje wokół tego miejsca. Drony tylko mają wyglądać i odstraszać zwykłych ludzi swoim byciem latającą kamerą – wyjaśniła.
- Możliwe. Masz je? – Lyiacon, uniósł brwi.
- Informacje? – Lexie wyjęła spod koszulki coś, co wyglądało jak...
- Co to jest? – Chłopak spojrzał nieufnie na kwadratowy przedmiot.
- Dyskietka. Nie ufam tym nowym dyskom, przenośnym. Zbyt łatwo je odczytać. A to jest tak prymitywne, że chyba już nie wiele zostało maniaków, którzy mogą to odtworzyć. A Feo ma zainstalowany czytnik.
Na chwilę w ciemnym pomieszczeniu piwnicznym zapanowała cisza, rozpraszana tylko buczeniem Feo.
(Lyiacon? Jak zawsze wyszło dużo osobno i tylko chwila razem. Kurcze :/)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz