wtorek, 15 sierpnia 2017

Od Lexie cd. C4A

Zaskakujące, jak szybko plotka rozprzestrzenia się w tak zamkniętej i introwertycznej społeczności, jaką jest Laboratorium. Obserwując naukowców można by powiedzieć, że nigdy ze sobą nie rozmawiają. Oczywiście to stwierdzenie musi być błędne, skoro ledwie po godzinie cały Pazur wyglądał na poruszony. Kruk uśmiechnęła się do siebie, dosiadając Feo. Grę czas zacząć.

- Gdzie jesteś? – mruknęła do siebie Lexie. Grzbiet robota  falował pod nią miarowo. Kabel od czarnych, zapasowych słuchawek obijał się o pasek, przytrzymujący pokrowiec od gitary na plecach. Żałowała, że nie poświęciła chwili na podniesienie tamtych. Była bardzo do nich przywiązana, jednak cóż... nie ma co płakać nad stłuczoną fiolką, dziewczyna skupiła się na swoim aktualnym celu. Odnalezieniu tamtego chłopaka. W jej głowie już układały się możliwe sposoby, w które będzie go przekonywać do zdradzenia sekretów jego technologii od przekupstwa, po szantaż i tortury. Nie zdążyła go dobrze poznać, możliwości było zbyt wiele, a wypróbowanie niewłaściwej mogłoby zaprzepaścić wszystkie jej szanse. Przede wszystkim... musiała go poznać bliżej. Jako Biały Kruk nie powinno to być problemem. W końcu przekonywanie innych, że jej intencje są słuszne było domenom właśnie jej. Jako Czarny po prostu robiła swoje.
Zatrzymała Feo gwałtownie, naciskając piętami w odpowiednim miejscu. Wielonogi stwór zazgrzytał łapami po betonie i stanął, z cichym sykiem wyrównując ciśnienie i zastygając w bezruchu. Poszukiwanie kogoś w tych opuszczonych dzielnicach było jak szukanie siana w stosie igieł – jeśli nie wiedziałeś, jak wygiąć dłoń, ostatecznie cofałeś ją poranioną – albo nie byłeś w stanie cofnąć w ogóle.
Białowłosa ściągnęła pokrowiec z pleców i opierając o grzbiet robota otworzyła, by wydobyć ze środka elegancką, klasyczną snajperkę, jaką używano w XXI wieku, wzbogaconą jedynie o kilka przewodów paliwowych i niewielki akumulator, mające zapewnić pociskowi dodatkową moc. W końcu 3 kilometry to w tych czasach wcale nie jest tak dużo. Sam pokrowiec zamknęła i ponownie umieściła sobie na plecach, po czym uniosła broń do oka i powiodła spojrzeniem przez lunetę po otaczających ją budynkach. Była przekonana, że w jednym z nich zauważyła błysk metalu. A jednak niczego nie udało jej się dostrzec, choć właściwie nie było w tym nic dziwnego. Nim dobyła broni, potencjalny napastnik zdążył się już ulotnić.
Nie chowając snajperki do pokrowca ruszyła w dalszą drogę. Filtry Feo wsysały w siebie otaczające je zapachy, jednak odkąd zgubiły trop, nie zdołały go do teraz odnaleźć. Być może coś znowu zaszwankowało w komputerze pokładowym? Niespodziewanie stwór zabuczał głośniej i zwolnił, by powoli zatrzymać się przed biblioteką miejską... a przynajmniej tym co z niej zostało. Gdyby był prawdziwym drapieżnikiem, Lexie posądziłaby go o to, że zainteresował go trup olbrzymiego golca, leżący przed wejściem, jednak to nie mogło być to. Feo nie był zwierzęciem, był robotem.
Dziewczyna zeskoczyła z grzbietu pupila i podeszła, by obejrzeć bliżej zwłoki. Jego głowa została przez coś rozsadzona, jednak reszta ciała była praktycznie nie naruszona, jeśli nie liczyć kilku zadrapań i siniaków. Czysta robota, jeden strzał. I zainteresował Feo. Lyiacon musiał tu być. Dziewczyna gwałtownie odskoczyła, zanim informacja odbierana bezpośrednio przez zmysły wogóle trafiła do decyzyjnych elementów mózgu. Pocisk odbił się od asfaltu kilka metrów za nią. Uniosła broń i nie celując zbyt starannie strzeliła z kierunku, z którego wydawało jej się, że została zaatakowana, po czym nie myśląc wiele przywołała krótkim gwizdem swojego towarzysza i w biegu wskoczyła na jego grzbiet. Gwałtownie zakręciła i włączając tryb zatytułowany „huśtawka”, pomknęła zakosami na grzbiecie Feo ku bardziej zabudowanej przestrzeni, zdając się na komputer pokładowy. Posłała jeszcze dwa pociski za siebie, jednak wątpiła, by dosięgły celu. Robot wpadł w wąską uliczkę i nagle zrobiło się ciemno. Budynki nad dziewczyną zrastały się ze sobą, połączone dachami, balkonami, wieżyczkami, jakimiś płachtami materiału bliżej niezidentyfikowanymi konstrukcjami. Lexie trzymała broń w pogotowiu, jednak w zaułku nie było żywej duszy. Spojrzała za siebie, jednak nikt jej nie ścigał. To jasne, w takim zaułku broń snajperska nie spełniała w pełni swojego powołania. Jednak dziewczyna nie czuła się pewnie trzymając cokolwiek innego. Zresztą pokładała ufność, że ta wersja Feo nie wpadnie na ścianę kluczowym momencie.
Gwałtownie ktoś wychynął z cienia. Rozległ się dźwięk ładowanej energii i szczęk unoszonej snajperki. Obaj przeciwnicy zastygli w bezruchu, trzymając siebie nawzajem w szachu.
- Pat – oznajmiła Lexie, opuszczając pierwsza broń. – Tak myślałam, że cię tu znajdę.
- Nie widzę wielkiego magnesa – zauważył chłopak, również opuszczając broń.
- Czujniki zapachowe, technologia psiego nosa, spotęgowana tysiąckrotnie przez dłonie doktora Fiddelsa, nieszczęśliwie zmarłego w zeszłym roku – wyjaśniła Lexie bez mrugnięcia okiem, po czym parsknęła krótkim śmiechem. – Żartuję, to mój wynalazek. Tylko opierałam się na jego badaniach.
Zeskoczyła z Feo, a rozluźniająca się machineria zamruczała cicho i przeszła do cichego buczenia.
- Dość szybko zdecydowałaś się mnie znaleźć. – Chłopak był chyba nieco podejrzliwy, czemu Lexie wcale się nie dziwiła. Faktycznie szybko wyruszyła na jego poszukiwania.
- Przyszłam cię ostrzec – wyjaśniła. – Po tym jak wyszedłeś w laboratorium zrobiło się niezłe zamieszanie. Ktoś chyba musiał  cię rozpoznać i teraz będą chcieli wykraść ci twoją technologię.
- Rozpoznać? Mnie? - W ciemności tego miejsca trudno było przeniknąć mimikę twarzy Lyiacona.
- Jestem od niedawna w tym fachu - Na twarzy Lexie nie drgnął ani jeden mięsień - jednak są tacy, którzy potrafią rozpoznać unikatowe technologie. A twoja do takich należy. Ja znam tych gości. Tacy fanatycy nie spoczną, póki nie dostaną tego, czego chcą.
- Mówisz, że znasz tych gości, a przypadkiem sama nie jesteś jednym z nich? - Chłopak zadał pytanie, które musiało paść od samego początku tej rozmowy i którego mimo wszystko dziewczyna najbardziej się obawiała, bo od tego, jak je odbierze zależało powodzenie całej gry.
- Sam zadecydujesz, wierzyć mi czy nie. Tak czy siak na twoim miejscu spałabym z przysłowiowym nożem pod poduszką. Oczywiście wątpię, by któryś z nich atakował cię zbrojnie. Raczej spróbują posunąć się do podstępu. A wiesz, Pazur ma swoje wtyki w miejscach, w których nie podejrzewałbyś, że da się je zainstalować. Ja cię tylko ostrzegam. W razie czego mnie łatwiej znaleźć niż ciebie - zakończyła rzeczowo.
(Lyaicon? Co zrobisz? :P)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów
CREDITS
Art Texture1 Texture2