Viktor Emanuel d'Arguien
Francja | XVI wiek | Ekstrawertyczny introwertyk | Szlachta
„Bogowie jedno wznoszą, a drugie przewracają”
(historia „przed”)
Viktor urodził się w
XVI-wiecznej Francji, jako szóste dziecko znamienitego rodu szlacheckiego.
Czterech starszych braci i jedna siostra. Najmłodszy wypierdek od początku nie
miał łatwo w życiu. Mały, chuderlawy z ogromnymi pinglami na nosie, był ulubionym
tematem żartów starszego rodzeństwa. By uciec od okropnej rzeczywistości, na
całe dnie zaszywał się w bibliotece, systematycznie pogłębiając wadę wzroku,
ale również i wiedzą. Mają osiem lat, potrafił płynnie mówić i czytać w trzech
językach. Rok później ojciec podjął decyzję o oddaniu go do Szkoły Rycerskiej.
Lata mijały, a młody Viktor d'Arquien z wątłego kujona, stawał się prawdziwym
mężczyzną. To był czas zmiany nie tylko jego samego, ale również liczebności
jego rodziny. Z piątego do odziedziczenia rodzinnej fortuny (tylko potomkowie
męscy mogli być spadkobiercami), wylądował na miejscu trzecim. Tylko dwóch
starszych braci. Tylko kilka nielegalnie wręczonych komuś złotych monet. Tylko
dwa zatrute posiłki. Tylko dwa ciała i pufff. Doskonała okazja, prawda?
Tak, ale nie dla
młodego, zakochanego debila, który poza czubkami butów ukochanej, nie widział
nic więcej. Ahh, Weronika… cóż to była za żmija! Za to bardzo ładna żmija,
która w umiejętny sposób wykorzystywała swoje atuty i manipulowała najmłodszym
d’Arquienem. Drobne kradzieże, niewielkie przestępstwa. Konflikty z
przyjaciółmi, rodziną. Standardowa historia złej synowej, której nikt nie lubi,
jednak zauroczony delikwent niczym pies, ślepo podąża za głosem właściciela.
Punktem kulminacyjnym romantycznej historii Viktora i Weroniki był pewien
piękny, lipcowy dzień. Błękitne niebo, cudowne słońce, ptaszki śpiewały, kwiaty
zachwycały swymi barwami. Dzień idealny na oświadczyny! Pierścionek jest,
starannie przygotowany strój jest… Jeszcze tylko świeże kwiaty i można iść do
rezydencji pięknej damy. To tylko kilka ulic, nie warto męczyć konia. Jeden
zakręt, drugi zakręt… chwila, chwila, a cóż to za kary ogier stoi zaparkowany
przed wejściem? Czyżby ukochana miała gości? Może ktoś z rodziny przyjechał ją
odwiedzić. Jaki cudowny zbieg okoliczności! To nada romantyzmu ich
oświadczynom. Wejdzie tylnymi drzwiami, ominie służbę i uda się wprost do jej
pokoi. Na pewno będzie zaskoczona!
Owszem, była. Jednak nie
bardziej niż Severyn d’Arquien, starszy brata Viktora, stojący pół nago nad jej
łożem. Taaaak, zaskoczenie było jeszcze większe, gdy zimne ostrze zanurzyło się
najpierw w jego, później w jej klatce. Na koniec sam zabójca powiesił się na
prowizorycznej linie.
A morał tej bajki jest krótki i niektórym znany – nie zakochuj się, a będziesz uratowany.
(historia "po)
Piekło jest dla zabójców. Piekło jest dla bratobójców. Piekło jest dla samobójców. No cóż, chcąc nie chcą, Viktor skończył w diabelskim kociołku. Jego kara trwała 50 lat. Pewnie trwałaby nadal, ale dostrzeżono w nim potencjał i zwolniono za dobre sprawowanie. Przemyślenia, rodzące się urazy i nienawiści sprawiły, że d'Arguien stał się idealnym materiałem na wspaniałego demona. Ileż złego zdążył zrobić zaledwie w rok swojej kariery! Ileż okropieństw doświadczyli ludzie, a w szczególności kobiety ze strony tajemniczego jegomościa, który pojawiał się i znikał na przestrzeni wieków. Przyjmował różne tożsamości, wcielał się w różne role. Prześladowania kobiet? Polowania na czarownice? Jak sądzicie, kto był jednym z najbardziej zagorzałych przeciwników emancypacji? Żałował, że to nie on wymyślił Kubę Rozpruwacza. Zaprawdę, finezja sama w sobie.
Można rzec, iż przez wieki bawił się wprost wyśmienicie. XVII, XVIII, XIX. XX był dla niego zbyt... jakiś. Wojny nigdy nie stanowiły jego ulubionej formy niszczenia ludzi. Wolał rzeczy bardziej wyrafinowane, niewielkie impulsy. Coś, co sprawiało, że ludzie niszczyli się sami.
Znalazł jakieś stare, opuszczone zamczysko gdzieś w Waszyngtonie i tam wprowadził się w stan hibernacji. Spał aż do wybuchu III wojny światowej, do przebudzenia Amary, kiedy ciemność została wezwana do walki.
Aparycja:
Można rzec, iż przez wieki bawił się wprost wyśmienicie. XVII, XVIII, XIX. XX był dla niego zbyt... jakiś. Wojny nigdy nie stanowiły jego ulubionej formy niszczenia ludzi. Wolał rzeczy bardziej wyrafinowane, niewielkie impulsy. Coś, co sprawiało, że ludzie niszczyli się sami.
Znalazł jakieś stare, opuszczone zamczysko gdzieś w Waszyngtonie i tam wprowadził się w stan hibernacji. Spał aż do wybuchu III wojny światowej, do przebudzenia Amary, kiedy ciemność została wezwana do walki.
(charakter)
Ekstrawertyk z domieszką introwertyka | Egoista z wyboru | Szowinistyczna świnia
| Bywa staroświecki | Niezdolny do odczuwania pozytywnych emocji (tych bardziej złożonych) | Chadza własnymi drogami niczym kot | Czarny humor | Wiecznie rozbawiony| Bywa nieogarnięty | Miewa melancholijne nastroje | Potrafi docenić | Straszny materialista | Samoistny psycholog (własny) | Typ rozwojowca | Twierdzi, że pielęgnuje swoje wewnętrzne dziecko, ale on po prostu bywa dziecinny | Brutalny, bez skrupułów | Straszna plotkara | Kłamca | Intrygant | Strategiczne zamiłowania
Ekstrawertyk z domieszką introwertyka | Egoista z wyboru | Szowinistyczna świnia
| Bywa staroświecki | Niezdolny do odczuwania pozytywnych emocji (tych bardziej złożonych) | Chadza własnymi drogami niczym kot | Czarny humor | Wiecznie rozbawiony| Bywa nieogarnięty | Miewa melancholijne nastroje | Potrafi docenić | Straszny materialista | Samoistny psycholog (własny) | Typ rozwojowca | Twierdzi, że pielęgnuje swoje wewnętrzne dziecko, ale on po prostu bywa dziecinny | Brutalny, bez skrupułów | Straszna plotkara | Kłamca | Intrygant | Strategiczne zamiłowania
Aparycja:
Viktor to
wysoki, mierzący sobie 190cm wzrostu mężczyzna. Ma bardzo jasne, niemal białe
włosy ze złotymi refleksami, które w ludzkim świecie związuje w wysoki kucyk.
"Po domowemu" woli raczej rozpuszczone. Wtedy sięgają mniej więcej
łopatek. Oczy wpadające w odcień bladej szarości.
Nosi tylko i wyłącznie najlepsze garnitury,
buty na miarę i najdroższe zegarki. Nie widzi powodów, dla których miałby
ubierać się skromnie. Ach! Ma również rogi. Fajne, bardzo ekstrawaganckie
rogi zakręcone w dół. Na co dzień raczej go z nimi nie widać.
Chałupa:
Viktor
mieszka w willi położonej w lesie na obrzeżach Waszyngtonu. Posiadłość łączy w
sobie kilka styli architektonicznych z dawnych epok z nowoczesnością. To iście
cudowny obiekt otoczony dwumetrowym murem pod napięciem, patrolowanym z
zewnątrz przez grupkę demonów, gdzie po podwórzu wesoło hasają wściekłe
rottweilery. Wszystkich, którym uda się dobiec do drzwi, Viktor poczęstuje
wyśmienitą herbatą.
Na co dzień:
Właściciel
czegoś, z czymś, bez tego, ale z tym i bez tamtego. Zgrywa wielkiego
biznesmena, chociaż całkowicie nie zna się na zarządzaniu... czymkolwiek (ma od
tego ludzi). Obecnie jest właścicielem kilku kasyn, dwóch hoteli i jednej
restauracji - wszystko prowadzone w jak najlepszych, demonicznych standardach.
Uwielbia patrzeć z jaką przyjemnością ludzie korzystając z jego nor grzechu.
Zepsucie świata umila mu egzystencję.
Pupile:
Viktor jest
wielkim zwierzolubem. Mimo utrzymywanego przez niego stwierdzenia, że jakoby
nie jest zdolny do odczuwania głębszych, pozytywnych emocji, śmiem twierdzić,
że na widok chomika w zoologu, zacząłby piszczeć jak każda inna dziewczynka na
jego miejscu. Poza wyżej wspomnianymi piekielnymi rottweilerami - Puszkiem,
Reksiem, Maksem i Fistaszkiem, posiada również kota - Daro'hur.
Moce:
Potrafi jednym subtelnym ruchem zmusić szarych ludzi do mówienia prawdy. Zdradzasz męża z listonoszem? Z całą pewnością mąż się o tym dowie!
Standardowe opętywanie, zamiana czegoś w coś (słaby w tym jest, ledwo potrafi cokolwiek przemienić), telepatia, telekineza... wszystko co powinien umieć każdy, szanujący się demon. Zdarza mu się "wsiąknąć" w czyjś umysł. Jego konikiem jest natomiast umiejętność przyzywania bestii wprost z piekielnych czeluści.
Ogólnie rzecz biorąc jest tak: albo bawi się stworkami z piekła, albo rozwija umiejętności pomocne w subtelnym niszczeniu ludzkości.
Ogólnie rzecz biorąc jest tak: albo bawi się stworkami z piekła, albo rozwija umiejętności pomocne w subtelnym niszczeniu ludzkości.
Związki:
Podziękuje.
Inne:
- Jest poliglotą. Biegle posługuje się kilkunastoma językami.
- Typ ęą. Jada tylko w najdroższych restauracjach.
- Ma kolekcje zegarów, których nienawidzi.
- Nie lubi słodyczy + jest wegetarianinem.
- Nie darzy sympatią kobiet, jednak znosi te "swojego pokroju".
- Bywa staroświecki. Przeszłość jest jego domeną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz