"Czym masz zamiar zająć się na Ziemi, bracie?" - zapytał się Rafael gdy szedłem przez Rajski Ogród.
"Chcę poznać ludzi. Pilnujemy stworzeń których nie znamy, ani nie rozumiemy." - odparłem spokojnie, nie zatrzymując się.
" Ojciec zostawił nam te marne, fałszywe i poronione stworzenia..."
" Znów zaczynasz... Ale nigdy tego nie zrozumiesz. Kiedy tam byłeś? Spędziłeś tam chociażby dzień? Rozmawiałeś z nimi? Nie, prawda? Nie mów więc o nich."
Gabriel nawet nie chciał wracać do Nieba. Chodź nie byłem tym zaskoczony. Sam pojawiłem się tylko po to by zobaczyć wszystkich braci, zwiedzić ogród, porozmawiać z Jozue. Michaela omijałem szerokim łukiem. Ten fanatyk sprawił by tylko, że zrobiłbym coś niepotrzebnego i znów byśmy się pokłócili. Z Rafaelem rozmawiałem krótko. Braciszek trochę się stęsknił, chodź średnio wierzyłem w jego intencje... Nie powinienem tak mówić.
Zaszyłem się w mieście, wśród ludzi. Obserwowałem, a i coraz częściej stawałem się aktywnym uczestnikiem wydarzeń. Niekiedy, żartowałem sobie z ludzi czy wesenów, jak mój drogi młodszy brat Gabriel. Dzisiejszego dnia przyłączyłem się do przybrzeżnych poławiaczy. Chcieli złapać coś wyjątkowego, jednak nie chcieli powiedzieć dokładnie co. Wielki łup. Nie żebym się nie domyślał, jednak pozostawiłem to dla siebie.
- Zobaczysz Jimmy! To będzie piękny połów! Wierzę w to!
Uśmiechnąłem się. Przekręcili moje imię już z samego początku,ale nie przeszkadzało mi to. Na komendę pomogłem zarzucić sieć, jak i szybko wyciągnąć zdobycz. Widząc trytona, zachowałem kamienną twarz. Szczęśliwe wiwaty rybaków utwierdziły mnie w przekonaniu, że dobrze wiedzieli na co się czaili.
- Kupę kasy za niego dostaniemy! - ucieszył się Carlos.
Przytrzymali mu ręce i związali solidnie. Zakneblowanego, wrzucili pod pokład, do achterpiku, jak się domyślam. Udawałem szczęśliwego połowem, ale i zaskoczonego, jakbym nigdy nie widział tego stworzenia. Ludzie nie powinni wiedzieć o istnieniu istot nadprzyrodzonych. Tego byłem pewny. Szybko podjąłem decyzję tego co zrobię.
- Mógłbym zobaczyć go jeszcze raz? - zapytałem pełnym ekscytacji głosem.
Mężczyzna zastanawiał się nad tym przez chwilę z szerokim uśmiechem. Wierzyłem, że dobrze gram, młodego, zapalonego chłopaka z wielkimi marzeniami.
- Dobrze. Możesz iść.
Skinąłem żywo głową i ruszyłem w stronę klapy. Wszedłem cicho pod pokład. Było tam bardzo ciemno, a jedyne co widziałem to cień więźnia. Od mojej dłoni zaczął bić jasny blask. Na tyle by oświetlić pomieszczenie. Zbliżyłem się do trytona, wyciągając do niego drugą dłoń. Mogłem go trochę nastraszyć, zważywszy, iż nie widział mojej twarzy zbyt wyraźnie, widoczna była jedynie moja postura. Złapałem go za ramię.
- Zamknij oczy.
Następne co było słychać to trzepot skrzydeł i już byliśmy na dachu pobliskiego blokowca. Z głuchym odgłosem tryton wylądował na betonie. Przykucnąłem przy nim i powoli rozplatałem go z sieci.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobię.
Rozerwałem więzy pętające jego ręce i odsunąłem się by mógł sam zdjąć knebel.
- Powinienem cię wrzucić do wody, czy dasz sobie radę na lądzie? - zapytałem, zaglądając na dół, na reakcje rybaków, od tak z ciekawości, później odwróciłem się z powrotem do chłopaka.
David?
"Chcę poznać ludzi. Pilnujemy stworzeń których nie znamy, ani nie rozumiemy." - odparłem spokojnie, nie zatrzymując się.
" Ojciec zostawił nam te marne, fałszywe i poronione stworzenia..."
" Znów zaczynasz... Ale nigdy tego nie zrozumiesz. Kiedy tam byłeś? Spędziłeś tam chociażby dzień? Rozmawiałeś z nimi? Nie, prawda? Nie mów więc o nich."
Gabriel nawet nie chciał wracać do Nieba. Chodź nie byłem tym zaskoczony. Sam pojawiłem się tylko po to by zobaczyć wszystkich braci, zwiedzić ogród, porozmawiać z Jozue. Michaela omijałem szerokim łukiem. Ten fanatyk sprawił by tylko, że zrobiłbym coś niepotrzebnego i znów byśmy się pokłócili. Z Rafaelem rozmawiałem krótko. Braciszek trochę się stęsknił, chodź średnio wierzyłem w jego intencje... Nie powinienem tak mówić.
Zaszyłem się w mieście, wśród ludzi. Obserwowałem, a i coraz częściej stawałem się aktywnym uczestnikiem wydarzeń. Niekiedy, żartowałem sobie z ludzi czy wesenów, jak mój drogi młodszy brat Gabriel. Dzisiejszego dnia przyłączyłem się do przybrzeżnych poławiaczy. Chcieli złapać coś wyjątkowego, jednak nie chcieli powiedzieć dokładnie co. Wielki łup. Nie żebym się nie domyślał, jednak pozostawiłem to dla siebie.
- Zobaczysz Jimmy! To będzie piękny połów! Wierzę w to!
Uśmiechnąłem się. Przekręcili moje imię już z samego początku,ale nie przeszkadzało mi to. Na komendę pomogłem zarzucić sieć, jak i szybko wyciągnąć zdobycz. Widząc trytona, zachowałem kamienną twarz. Szczęśliwe wiwaty rybaków utwierdziły mnie w przekonaniu, że dobrze wiedzieli na co się czaili.
- Kupę kasy za niego dostaniemy! - ucieszył się Carlos.
Przytrzymali mu ręce i związali solidnie. Zakneblowanego, wrzucili pod pokład, do achterpiku, jak się domyślam. Udawałem szczęśliwego połowem, ale i zaskoczonego, jakbym nigdy nie widział tego stworzenia. Ludzie nie powinni wiedzieć o istnieniu istot nadprzyrodzonych. Tego byłem pewny. Szybko podjąłem decyzję tego co zrobię.
- Mógłbym zobaczyć go jeszcze raz? - zapytałem pełnym ekscytacji głosem.
Mężczyzna zastanawiał się nad tym przez chwilę z szerokim uśmiechem. Wierzyłem, że dobrze gram, młodego, zapalonego chłopaka z wielkimi marzeniami.
- Dobrze. Możesz iść.
Skinąłem żywo głową i ruszyłem w stronę klapy. Wszedłem cicho pod pokład. Było tam bardzo ciemno, a jedyne co widziałem to cień więźnia. Od mojej dłoni zaczął bić jasny blask. Na tyle by oświetlić pomieszczenie. Zbliżyłem się do trytona, wyciągając do niego drugą dłoń. Mogłem go trochę nastraszyć, zważywszy, iż nie widział mojej twarzy zbyt wyraźnie, widoczna była jedynie moja postura. Złapałem go za ramię.
- Zamknij oczy.
Następne co było słychać to trzepot skrzydeł i już byliśmy na dachu pobliskiego blokowca. Z głuchym odgłosem tryton wylądował na betonie. Przykucnąłem przy nim i powoli rozplatałem go z sieci.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobię.
Rozerwałem więzy pętające jego ręce i odsunąłem się by mógł sam zdjąć knebel.
- Powinienem cię wrzucić do wody, czy dasz sobie radę na lądzie? - zapytałem, zaglądając na dół, na reakcje rybaków, od tak z ciekawości, później odwróciłem się z powrotem do chłopaka.
David?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz