poniedziałek, 3 lipca 2017

Nie tracąc wiary w ludzkość.

Żyłem. Przeszywający ból. Czułem to co oni. Patrzyłem. Na niektóre rzeczy nie mogłem nic poradzić. Moja postać nie miała znaczenia. Byłem. Wspierałem ich duchowo. Fizycznie też. Chciałem. Na niektóre rzeczy było już za późno.

Piekło. Czułem niekiedy jak jago płomienie muskają moją skórę, ale tak nie było. Pamiętam, gdy byłem na jego skraju. Widziałem ból na wielu twarzach tych biednych dusz. Widok nie do zapomnienia.
     A dusze w czyśćcu cierpiące też miały nie najlepiej, lecz tam wszystkie były traktowane tak samo. I ja. Wśród nich. Nie mierzyłem czasu. Nie miałem jak, ale nie wydawało mi się, by mój pobyt tam trwał długo.
     Teraz siedzę na górze i obserwuję moim jakże niesamowitym wzrokiem. Ten świat i tamte światy. Rzeczy nieporównywalne. Sam nie wiem co jest gorsze. Ludzie się męczą i umierają. Potem nadal się męczą, niektórzy w oczekiwaniu na lepsze.
     Tyle wojen ile przeżyłem i zobaczyłem. Sam Bonaparte by mi pozazdrościł doświadczenia, ale ja się z tego nie cieszę. Żyjąc tu już około trzysta lat, nie mierzę czasu, nie liczę sekund. I ten cały Internet, komórka, komputer. Za moich czasów nawet telefonu nie było! Jednak i tak wolałem tamto. Pięćset lat temu.

Przelatywałem akurat nad krainą, kiedyś piękną, ale teraz zniszczoną przez wojnę. Zatrzymałem się na szczycie jednego wysokiego drzewa. Obserwowałem okolicę. Nie widziałem żywej duszy. Poleciałem dalej ku górom do swojego ‘mieszkania’. Wylądowałem na brzegu groty i ruszyłem w głąb. Doszedłem do jednego pomieszczenia, gdzie zostawiałem najróżniejsze rzeczy, które znalazłem. Wszystko ładnie posegregowane. Do jednego ze stosików dołączyłem niewielki sztylet. Ładny, ale widać, że przetrwał swoje. Chciałbym poznać jego historię, tak jak wielu rzeczy tutaj zgromadzonych, może i nawet wszystkich, ale życia by mi na to zabrakło. Zastanawiam się czy kiedyś powrócę do zaświatów. Oby nie. Wolę żyć tu, gdzie przynajmniej coś się dzieje. Poszedłem do swojej sypialni. Mimo tego, że jestem nieśmiertelny. I tak czuję zmęczenie. Położyłem się i niemalże od razu zasnąłem.
Obudziłem się. Podniosłem się do siadu. Znów się położyłem. Okręciłem się na jeden bok. Na drugi bok. Myślałem. Wszystko mam, a jak nie mam, to mogę mieć, ale nadal mi czegoś brakuje. Cały kolejny dzień nad tym myślałem. Już wiem! To druga osoba tak wiele dla mnie znaczy, lecz kto chciałby się przyjaźnić z takim okropnym potworem jak ja?
Włączyłem swój niewidzialny tryb i poleciałem do stolicy. Lot nie był długi. Wiatr muskał moje ciało. Uwielbiam latać. Usiadłem na czubku jednego wieżowca. Obserwowałem miasto, szukałem niebezpieczeństw. Przeskakiwałem z dachu na dach, z budynku na budynek. Tamci ludzie spieszyli się do pracy, tamten pan próbował odpalić samochód. Tamta staruszka próbowała przejść przez ulicę, ale z każdej strony nadjeżdżały różne pojazdy. Wyciągnąłem rękę. Błysnął niebieski promień widoczny tylko dla mnie. Nadjeżdżająca ciężarówka zatrzymała się. Kobieta mogła spokojnie przejść. Pstryknąłem palcami. Zatrzymał się czas, ale cały świat funkcjonował nadal tak samo, tylko na dwie minutki, by ludzie mieli trochę więcej czasu zanim pójdą do pracy. W jednej ciasnej, niezamieszkanej ulicy jacyś chłopcy gnębili rówieśnika. Użyłem mocy panowania nad żywiołami i odpędziłem ich od niego. Na więcej nie miałem już ochoty. Wystarczająco dużo już zrobiłem. Na twarzy miałem uśmiech, ale w głębi byłem smutny. Potrzebowałem kogoś. Tego kogoś, jedynego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów
CREDITS
Art Texture1 Texture2