- Eixel - odparła bez zastanowienia, patrząc na chłopaka.
- Zatem panno Eixel - powiedział, po czym zanurkował za framugę drzwi, pozostawiając uwięzioną na wózku dziewczynę samą.
Ciemnowłosa wzruszyła raminami do siebe, w końcu nie będzie go zatrzymywać siłą. A przynajmniej nie tym razem. Choć niezwykle ciekawiła ją technologia, zastosowana w jego ciele. Jej własne dzieła... no cóż, nie były zbyt finezyjne i choć lubiła patrzeć na poruszające się tłoki, olej, pompowany w rurkach i pracujące mięśnie to jednak było coś magicznego w płynnie przeobrażającym się ciele w metal.
Lexie nagle zapragnęła stworzyć idealnego mutanta, dzieło swojego życia. I chciała oprzeć jego technologię na tej od Lyiacona. Chociaż wątpiła, by ten chętnie zdradził swoje sekrety.
To i tak nie teraz. Teraz czekało na nią uśpione ciało Reza i zdecydowanie zbyt wiele godzin w swoim własnym ciele. Podjechało do niewielkiej szafki i z szuflafy wyciągnęła strzykawkę i leki przeciwbólowe. Przypięła swoją lewą dłoń do oparcia wózka i krzywiąc się oraz wzdrygając wbiła igłę. Lodowaty, przyjemnie paraliżujący ból i emocje specyfik powoli rozpłynął się po jej ciele.
Rez był już sprawny od kilku godzin, jednak Lexie nie chciała brać go ze sobą. Nie teraz, gdy tak świeże było wspomnienie o jego ranieniu. Mimo całej nieczułości, którą okazała, utrata pupila zabolałaby ją tak samo, jak utrata części siebie.
Jednak nie miała jakoś pomysłu, kogo tym razem wybrać. Bo jakoś nie miała ochoty na kapryśne humorki Lokiego. A poza tym jazda na jego grzbiecie była niewygodna. Ostatecznie zdecydowała się uruchomić Feo III. Niewielki, psopodobny stwór o sześciu łapach był jednym z jej mniej skomplikowanych projektów. Nie był nawet żywy, choć jego komputer pokładowy posiadał olbrzymią moc obliczeniową... co znaczy, że w kluczowych momentach obliczenia zawodziły i wpadał w słup czy latarnie. A przynajmniej tak było z trzema wcześniejszymi modelami.
Biały Kruk przejechała jego grzbiet szmatką, chcąc się upewnić, że nie zalega na nim zbyt dużo kurzu, po czym odblokowała robota. Feo zamruczał cicho, dźwiękiem ruszających silników, by otrzepać się niby z długiego snu i nienaturalnie zastygnąć w bezruchu.
(C4A? Tak pisze z fona. Sr za ostatnie błedy, nie wychwyciłam ich podczas pisania ;;.)
- Zatem panno Eixel - powiedział, po czym zanurkował za framugę drzwi, pozostawiając uwięzioną na wózku dziewczynę samą.
Ciemnowłosa wzruszyła raminami do siebe, w końcu nie będzie go zatrzymywać siłą. A przynajmniej nie tym razem. Choć niezwykle ciekawiła ją technologia, zastosowana w jego ciele. Jej własne dzieła... no cóż, nie były zbyt finezyjne i choć lubiła patrzeć na poruszające się tłoki, olej, pompowany w rurkach i pracujące mięśnie to jednak było coś magicznego w płynnie przeobrażającym się ciele w metal.
Lexie nagle zapragnęła stworzyć idealnego mutanta, dzieło swojego życia. I chciała oprzeć jego technologię na tej od Lyiacona. Chociaż wątpiła, by ten chętnie zdradził swoje sekrety.
To i tak nie teraz. Teraz czekało na nią uśpione ciało Reza i zdecydowanie zbyt wiele godzin w swoim własnym ciele. Podjechało do niewielkiej szafki i z szuflafy wyciągnęła strzykawkę i leki przeciwbólowe. Przypięła swoją lewą dłoń do oparcia wózka i krzywiąc się oraz wzdrygając wbiła igłę. Lodowaty, przyjemnie paraliżujący ból i emocje specyfik powoli rozpłynął się po jej ciele.
Rez był już sprawny od kilku godzin, jednak Lexie nie chciała brać go ze sobą. Nie teraz, gdy tak świeże było wspomnienie o jego ranieniu. Mimo całej nieczułości, którą okazała, utrata pupila zabolałaby ją tak samo, jak utrata części siebie.
Jednak nie miała jakoś pomysłu, kogo tym razem wybrać. Bo jakoś nie miała ochoty na kapryśne humorki Lokiego. A poza tym jazda na jego grzbiecie była niewygodna. Ostatecznie zdecydowała się uruchomić Feo III. Niewielki, psopodobny stwór o sześciu łapach był jednym z jej mniej skomplikowanych projektów. Nie był nawet żywy, choć jego komputer pokładowy posiadał olbrzymią moc obliczeniową... co znaczy, że w kluczowych momentach obliczenia zawodziły i wpadał w słup czy latarnie. A przynajmniej tak było z trzema wcześniejszymi modelami.
Biały Kruk przejechała jego grzbiet szmatką, chcąc się upewnić, że nie zalega na nim zbyt dużo kurzu, po czym odblokowała robota. Feo zamruczał cicho, dźwiękiem ruszających silników, by otrzepać się niby z długiego snu i nienaturalnie zastygnąć w bezruchu.
(C4A? Tak pisze z fona. Sr za ostatnie błedy, nie wychwyciłam ich podczas pisania ;;.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz