sobota, 15 lipca 2017

Od Viktora Cd. Angel

Upierdliwy niczym komar wypuszczony na żer, wpatrywałem się w chodzącą sprawiedliwość, zastanawiając się kto tu jest starszy. Biorąc to na chłopski rozum, córka Lucyfera powinna mieć już swoje lata, ale któż wie, kiedy zachciało mu się miłosnych podbojów. Mimo uszu puściłem frazę o władcy piekła. A to przypadkiem nie Szatan rządzi w kociołku? Nie miałem ochoty drążyć tematu, może wziął urlop.
- Policjant po służbie raczej niewiele może mi zrobić - mruknąłem pod nosem, na co moja towarzyszka uniosła głowę.
- Słucham?
- Nic, nic. Tylko podziwiam uroki dzisiejszej nocy. Nie zwracaj uwagi. 
Zignorowałem kolejną falę rozmyślań, które w sposób dobitny chciały do cna zniszczyć mój dzień i zacząłem się rozglądać. Jak bachor chodziłem w przód i w tył, podziwiając zieloną trawę, niby rozglądając się za "tropem". Co mnie interesował jakiś facet spod ciemnej gwiazdy? Jeżeli się okaże, że to mój kurier...
Ten babsztyl podszedł nim zdążyłem wsadzić karteczkę do kieszeni. Też miała refleks. Dopiero co podniosłem znalezisko z ziemi, a ona już była obok, mimo że kilka sekund wcześniej penetrowała krzaczek ładny kawałek dalej. "Vivgar  Laboratory" nic mi nie mówiło, jednak sądząc, że posiadało wizytówkę, jego "nielegalność" była sprawą do przemyślenia. Bo które nielegalne laboratorium zaopatrzyłoby swoich klientów w kawałek papieru z adresem, ściągając na siebie prawdopodobieństwo namierzenia? Chyba, że VL tak samo jak moje przybytki, działało pod przykrywką.
Podeszła bliżej, pytając co znalazłem. Jakby nie widziała. I dlaczego tak blisko, na miłość szatana?! Linia, granica, mur. Czy demony nie znają pojęcia "przestrzeni osobistej"? Żeby oszczędzić sobie kontaktów z płcią przeciwną, odsunąłem się, wręczając jej wizytówkę. Stwierdziła, że laboratorium jest nielegalne. Czyli jedna słabo szło im działanie incognito, skoro policja wiedziała o ich ciemnych interesach. Zmrużyłem oczy, przyglądając się niewieście, na co ona zareagowała tak samo jak większość kobiet. Co ja, popatrzeć sobie nie mogę? Ach ta ich nieposkromiona ciekawość. Rzeczywiście, trochę dziwiło mnie, że demon postanowił pracować w policji. Dość nietypowe połączenie. Słysząc jej odpowiedź, powoli pokiwałem głową.
- Kochanieńka, będąc sędzią bardziej mogłabyś się wyszaleć w tym wydawaniu wyroków - stwierdziłem, zarzucając płaszcz na plecy. Nie chciało mi się go nosić. Lenistwo level hard. Dalej mówiła coś o klubie "Lilith". Kojarzyłem go. To to kolorowe w centrum, co tam chodzą te, no, panie. - Mówiąc, że "pracujesz jako właścicielka", masz na myśli, iż jesteś właścicielką czy raczej robisz tam za menadżera? To różnica i... a z resztą, nie odpowiadaj. Nie potrzebuję tego wiedzieć. - Jak mawiał pewien Mistrz Zen, którego miałem przyjemną okazję opętać "Im mniej wiesz, tym jesteś szczęśliwszy.".
Wziąłem od niej wizytówkę i jeszcze raz przeskanowałem ją wzrokiem. A co mi szkodzi pobawić się w detektywa. Wyjąłem telefon i szybko wstukałem nazwę w Google. Internet. Gdyby mieli go w XVI wieku...
- "Vivgar Laboratory", świeży przybytek. Mają siedzibę praktycznie centrum, rzut beretem stąd. Działają legalnie od dwóch lat. Produkują... produkują... Leki na uspokojenie dla zwierząt.
Chwila, co? Zwierząt? Ocipieli czy jak? Już nawet na biednych czworonogach chcą zarabiać?
- O! To oni produkują Revettie. Wiesz, można kupić w Rossmannie. Widziałem reklamę.
Oddałem jej karteczkę i wsadziłem ręce w kieszenie płaszcza. Tani kryminał dla nastolatek. - To jak szefowo, jakie decyzje?

Angel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów
CREDITS
Art Texture1 Texture2