niedziela, 30 lipca 2017

Od Remiela CD Davida

Jednym łykiem dopił herbatę na stojąco i odstawił filiżankę. Nagle coś przykuło jego uwagę. Anioł służebny - ten ze skrzydłami jak u papugi - poruszył ustami, w kształt słów, które go zaniepokoiły. W enochiańskim na Ręce Chwały mówili "Na-Med-Ged" co znaczy to samo co skrót "HoG". Innymi słowy mogą mieć problem. Remiel zmarszczył brwi i powiedział poważnym głosem.
- Wyjdziemy tylnym wyjściem.
David spojrzał na niego, już miał zamiar wychodzić.
- Coś nie tak?
Remiel przegryzł wargę, nieruchomiejąc. Odlecieć, czy zachowywać się naturalnie? Chciałby wierzyć, że nie zaatakują w tłumie, ale to nie ten typ ludzi. Ci idą do celu po trupach. Niech się dzieje wola Nieba. Ale i tak wyjdą tylnym wyjściem, może akurat uniknął spotkania.
- Spróbujmy. Jak powiedział Mojżesz na widok Morza Czerwonego. Coś się zaczyna dziać.
Wzruszył ramionami i podszedł do skrzydlatego pracownika tego przybytku. Nie obracał się za siebie, sądził, że tryton idzie za nim.
- Panie... - Remiel położył palec na ustach, by Samandriel umilkł.
Złotooki anioł natychmiast wykonał polecenie.
- Mówże normalnie. - odparł z lekka poirytowany - Gdzie mi po oficjalu walisz...
Starzy pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Wyprowadź nas.
Blondyn skinął głową, nagle ożywając. Zaprowadził ich korytarzem przez zaplecze. Kawiarnia nawet od tej strony trzymała wszelkie standardy, to dobrze świadczy o zakładzie. Minęli się tylko z dziewczyną, kelnerką, która poszła zastąpić "Samiego" na ten moment. Pokazał im tylne drzwi. Remiel mijając go poczochrał po włosach. Dobra robota, młody. - posłał mu cichą pochwałę. Wyszedł pierwszy, rozglądając się.
- Jak coś będzie nie tak, zostaw mnie i wiej. - przekazał chłopakowi telepatycznie.
Zdążył zrobić tylko z cztery kroki, nim usłyszał jak upada obok niego zapalniczka z metalicznym brzdękiem. Nim się obrócił było za późno. David zdążył się cofnąć, chociaż może to Remiel go odepchnął, nie był pewny. Sam nie uskoczył, a koło zamknęło się wokół niego.
- Święty ogień. Odrobiliście pracę domową od ostatniego spotkania.
Płomienie buchnęły w górę. na wysokość kolan archanioła. Był w pułapce. Spojrzał w górę zakładając ręce na piersi. Ze schodów przeciwpożarowych sąsiedniego budynku patrzyła na niego dobrze znana twarz. Oby David się schował. Najlepiej dobrze schował...Albo w ogóle uciekł... Ludzie z HoD nie są zbyt mili. Było ich czterech. Szybko ocenił sytuację. Czterech ludzi... a on jest w pułapce. Źle to wróży nie miał swojej lancy, nie mógł zgasić ognia, ani ich otwarcie zaatakować. Oddał ją Virgilowi, zbrojmistrzowi, by ją lekko ulepszył. Teraz został tylko ze swoim anielskim ostrzem, a nie może nawet wyjść poza ten krąg, bo spłonie. Nawet jego zdolności zostały cholernie ograniczone.
- Nigdy nie sądziłem, że spętam anioła gromu.
Archanioł milczał gdy jeden z łapaczy czarnowłosy o zimnych, brązowych oczach, chodził sobie wzdłuż okręgu. Cała czwórka różniła się od siebie, chociaż każdy był ubrany tak samo. Jak w latach dwudziestych. Chłopak o kobaltowych włosach stał niedbale oparty o ceglaną ścianę, nie wyglądał na zainteresowanego rozmową Dwóch się rozbiegło.
- Nie lubisz być łapany co? Żaden z was nie lubi. - zaśmiał się i stanął. - Co tak milczysz? Hm? Nie masz już nic do powiedzenia?
Ani drgnął. Kij z nim. Co z Davidem? Na pewno go zauważyli...
- Czekam na wasz ruch. - odparł.
- Nasz ruch? Naszym pierwszy, ruchem było złapanie cię. Drugim... Jest złapanie tego z którym siedziałeś. Bo nie był człowiekiem. Prawda Aniołku? A ze względu na to, że nie pójdziesz z nami dobrowolnie... - posłał mu perskie oko. - Mamy dla ciebie coś specjalnego. Coś co utrzyma cię w ryzach.
Skoro ze mną jest dwóch, to za Davidem też poszło dwóch. - pomyślał. W tej chwili, nie zrobi nic, ale jeśli ten gość ma przeciw niemu za słabą broń - a daj Boże, żeby tak było - uda mu się uwolnić i ich zabić, a później uciec.

<David?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów
CREDITS
Art Texture1 Texture2