Mętne, zielone światło zamigotało lekko i z cichym hukiem zgasło w obłoku iskier. Jednak w pomieszczeniu nie zapanowała cisza. Nie. Tam nigdy nie było cicho. Zwitki kabli, rury i niewiadomego przeznaczenia przełączniki, koła i tłoki pracowały dzień i noc, tworząc cichy, jednostajny szum. Przez iluminującą na zielono ciecz w szklanej tubie przepłynęło kilka bąbelków. Lexie siedziała na swoim wózku, nieruchomo wpatrując się w unoszącą się w niej kobiecą postać. Przelotnie spojrzała na zegarek choć wiedziała dokładnie, ile ma jeszcze czasu. Westchnęła cicho i obróciła się na kole, by podjechać do swojego łóżka i rozpocząć przygotowania do przełączenia.
Samo przeniesienie swojego ciała na posłanie nie było proste, jednak dziewczyna miała już w tym niezłą wprawę. Poza tym nie śpieszyła się nigdzie. Na zewnątrz zapewne zapadał już zmrok. Noc i tak była dłuższa, niż możliwość zmiany formy dla dziewczyny. Czarnowłosa powoli podłączyła systemy podtrzymywania życia i, krzywiąc się nieznacznie, umieściła wenflon w ręce.
Sprawdziwszy dwa razy, czy wszystko na pewno jest na odpowiednim miejscu i czy aparatura działa jak należy, opadła na miękkie poduszki, jednak nie zamknęła oczu. Zegarek tykał cicho, a krótka wskazówka powoli zbliżała się do początku czerwonego pola. Moment przesunięcie nie był słyszalny, na pewno nie dla człowieka. Jednak Lexie dokładnie wiedziała, kiedy powinno rozlec się głośne kliknięcie. Zamknęła oczy i nacisnęła dłonią krótką sekwencję przycisków na pilocie. Uspokoiła oddech.
Pojawiło się to uczucie. To specyficzne, przyjemne uczucie opadania, ściśnięty żołądek, rodzaj rozproszenia, zamroczenia, jakbyś wypadał z własnego ciała...
Zielona ciecz spływała cienkimi strużkami do kratki pod stopami dziewczyny. Lexie poruszyła delikatnie palcami u rąk, potem tymi u nóg, nim pchnęła szklaną powierzchnię. Całkiem naga stanęła na środku pokoju i spojrzała w kierunku swojego nieprzytomnego ciała. Uśmiechnęła się z satysfakcją. Przejście jak zwykle powiodło się bez żadnych komplikacji.
Radośnie podskakując podbiegła do szafy i nieco grymasząc pod nosem, rozpoczęła poszukiwanie odpowiedniego stroju. Ostatecznie... wybrała to co zawsze. Czarna bluza, czarne spodnie, pomarańczowe słuchawki, które założyła na uszy i odpaliła playlistę, zaczynającą się od Zamku ze Szkła. Znieruchomiała na chwilę, wsłuchując się w wibrujące, echo, rozbrzmiewające w przeźroczystych ścianach, po czym zamknęła szafę z hukiem i pobiegła do wyjścia, po drodze zatrzymując się na chwilę, by odblokować Reza. Stwór poruszył masywnymi ramionami i pochylił głowę w kierunku dziewczyny. Białowłosa roześmiała się i pogładziła go po masce.
- Idziemy na spacer - oznajmiła pogodnie, chwytając łańcuch i skacząc w kierunku drzwi. Jednym silnym szarpnięciem rozwarła je i ruszyła biegiem przez pomieszczenia laboratoriów. Za nią potężny kolos wprawiał w drżenie plątaniny rur. Minęli kilu poważnych, zajętych naukowców, którzy nawet nie raczyli zwrócić na nich uwagi i wypadli na ponure "zewnątrz" otaczające Laboratorium.
Dziewczyna zaciągnęła się pachnącym spalinami i chemikaliami powietrzem i powoli ruszyła w losowym kierunku. Pierwsza piosenka właśnie dobiegła końca, ustępując miejsca mrocznym melodiom Tak Zimnego Świata. Lexie nucąc pod nosem melodię zagłębiła się w wyglądające niezbyt schludnie budynki peryferii wielkiego miasta. Mijała powybijane okna, zabite deskami drzwi. Okolica nie była zbyt ciekawa, delikatnie mówiąc. Nie miała być. Miała całym swoim wyglądem mówić "Nie jesteś tu mile widziany". Bogate rody już o to zadbały. Ojciec Lexie już o to zadbał. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Nie mogła sobie wyobrazić korzystniejszego rozwiązania dla odstraszania nieproszonych gości.
Gwałtownie ciszę okolicy rozerwał gwałtowny huk. Rez zaryczał, gdy potężna siła cisnęła go o ścianę najbliższego budynku. Zapewne zgniótłby przy tym swoją panią, gdyby ta w porę nie padła na ziemię. Lexia przeturlała się na bok i wstała, chwytając w dłoń łańcuch powoli zbierającej się ze ściany bestii. Spojrzała w zakrytą maską twarz postaci, zbliżającej się z naprzeciwka. Jego ręka, zamieniona w olbrzymią wyrzutnie nadal była uniesiona w kierunku towarzysza dziewczyny, który zaryczał gwałtownie.
Ten właśnie moment zwykle rokowy repertuar Lexie przełączył się na melancholijne i pogodnie-depresyjne nuty Możesz znów być królem. Kompletny brak wyczucia czasu słuchawki - białowłosa pokręciła głową z dezaprobatą, gdy od strony nieznajomego padł kolejny strzał, a potem następny - oba nie sięgnęły celu, który wykazując się znakomitą tresurą przeskoczył przez strumienie światła i zarzucając sobie trzymającą łańcuch panią na barki rzucił z rykiem w kierunku człowieka. Rozgniótłby go na kwaśne jabłko, gdyby potężny strzał w głowę nie ogłuszył go na chwilę. Cenną chwilę, w której atakujący wykonał przewrót i przeniósł się na bok bestii, by oddać potężny strzał, który przewalił ją na bok, zrzucając z grzbietu Lexie, i uderzając ją mocno o ziemię. Słuchawki spadły z głowy białowłosej, która nawet nie zwróciła na to uwagi widząc, jak czerwona krew i płyn hydrauliczny wypływają z ciała jej pieska. Poderwała się gwałtownie i rzucając wściekłe spojrzenie nieznajomemu, podbiegła do Reza. Jego pierś wciąż się unosiła, jednak widać było że oddychanie przychodzi mu z trudem.
- Trzymaj się - warknęła do niego Kruk i wyjęła zza pazuchy multitoola, z którego szybko wyjęła jeden z nożyków i gdy za jej plecami rozległ się dźwięk rozgrzewanych dział, odwróciła się gwałtownie, wycelowała rzuciła.
Rozległ się huk i jęk bólu, gdy nieznajomy opadł na kolana. Skóra na jego ręce zaczęła się poruszać, jakby chcąc się zregenerować, jednak najwyraźniej nic z tego. Lexie już chciała wrócić do pomocy Rezowi, gdy jej uwagę zwrócił symbol na ułamku metalu. Podniosła go i spojrzała na nieznajomego, który zdążył już pozbyć się maski i opanowując odruchy ciała, majstrować przy ramieniu niewielkim śrubokrętem.
Lexia spojrzała na swojego toola, po czym rzuciła go chłopakowi.
- Wygląda na to, że oba nasze eksperymenty są do bani - rzuciła zaczepnie. - Mój powaliło byle działo, a twój nożyk. Jak chcesz, to niedaleko jest laboratorium. Sporo sprzętu, który mógłby ci pomóc.
Jasnowłosy obrzucił dziewczynę badawczym spojrzeniem.
- Nie ma sensu, by koledzy po fachu mordowali się nawzajem. - Lexie wzruszyła ramionami. - Lepiej posprzątać ten syf, uścisnąć sobie sztamę i iść dalej.
(C4A? Mam nadzieję, że nie przesadziłam... z tym nożykiem trochę naciągane, ale jak się wkopałam w głupią sytuację, to nie wiedziałam jak wybrnąć ;_; W każdym razie nie mogę się doczekać bliższego poznania Lyiacona^^)
Gwałtownie ciszę okolicy rozerwał gwałtowny huk. Rez zaryczał, gdy potężna siła cisnęła go o ścianę najbliższego budynku. Zapewne zgniótłby przy tym swoją panią, gdyby ta w porę nie padła na ziemię. Lexia przeturlała się na bok i wstała, chwytając w dłoń łańcuch powoli zbierającej się ze ściany bestii. Spojrzała w zakrytą maską twarz postaci, zbliżającej się z naprzeciwka. Jego ręka, zamieniona w olbrzymią wyrzutnie nadal była uniesiona w kierunku towarzysza dziewczyny, który zaryczał gwałtownie.
Ten właśnie moment zwykle rokowy repertuar Lexie przełączył się na melancholijne i pogodnie-depresyjne nuty Możesz znów być królem. Kompletny brak wyczucia czasu słuchawki - białowłosa pokręciła głową z dezaprobatą, gdy od strony nieznajomego padł kolejny strzał, a potem następny - oba nie sięgnęły celu, który wykazując się znakomitą tresurą przeskoczył przez strumienie światła i zarzucając sobie trzymającą łańcuch panią na barki rzucił z rykiem w kierunku człowieka. Rozgniótłby go na kwaśne jabłko, gdyby potężny strzał w głowę nie ogłuszył go na chwilę. Cenną chwilę, w której atakujący wykonał przewrót i przeniósł się na bok bestii, by oddać potężny strzał, który przewalił ją na bok, zrzucając z grzbietu Lexie, i uderzając ją mocno o ziemię. Słuchawki spadły z głowy białowłosej, która nawet nie zwróciła na to uwagi widząc, jak czerwona krew i płyn hydrauliczny wypływają z ciała jej pieska. Poderwała się gwałtownie i rzucając wściekłe spojrzenie nieznajomemu, podbiegła do Reza. Jego pierś wciąż się unosiła, jednak widać było że oddychanie przychodzi mu z trudem.
- Trzymaj się - warknęła do niego Kruk i wyjęła zza pazuchy multitoola, z którego szybko wyjęła jeden z nożyków i gdy za jej plecami rozległ się dźwięk rozgrzewanych dział, odwróciła się gwałtownie, wycelowała rzuciła.
Rozległ się huk i jęk bólu, gdy nieznajomy opadł na kolana. Skóra na jego ręce zaczęła się poruszać, jakby chcąc się zregenerować, jednak najwyraźniej nic z tego. Lexie już chciała wrócić do pomocy Rezowi, gdy jej uwagę zwrócił symbol na ułamku metalu. Podniosła go i spojrzała na nieznajomego, który zdążył już pozbyć się maski i opanowując odruchy ciała, majstrować przy ramieniu niewielkim śrubokrętem.
Lexia spojrzała na swojego toola, po czym rzuciła go chłopakowi.
- Wygląda na to, że oba nasze eksperymenty są do bani - rzuciła zaczepnie. - Mój powaliło byle działo, a twój nożyk. Jak chcesz, to niedaleko jest laboratorium. Sporo sprzętu, który mógłby ci pomóc.
Jasnowłosy obrzucił dziewczynę badawczym spojrzeniem.
- Nie ma sensu, by koledzy po fachu mordowali się nawzajem. - Lexie wzruszyła ramionami. - Lepiej posprzątać ten syf, uścisnąć sobie sztamę i iść dalej.
(C4A? Mam nadzieję, że nie przesadziłam... z tym nożykiem trochę naciągane, ale jak się wkopałam w głupią sytuację, to nie wiedziałam jak wybrnąć ;_; W każdym razie nie mogę się doczekać bliższego poznania Lyiacona^^)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz